Natasza Urbańska to fenomen. Nie wiem, na czym to polega - twierdzi pewien znany reżyser widowisk muzycznych w rozmowie z Życiem na Gorąco. Ona ma dosłownie wszystko. Urodę, świetny głos, upór i jest w dobrych rękach. Ale choćby stanęła na głowie, co jej się nieraz zdarzało na scenie, choćby zaśpiewała sto piosenek i sto razy się przebrała, jest zawsze taka sama czyli nijaka po prostu.
Być może, w co chcą wierzyć niektórzy, ciąży na niej przekleństwo byłej żony Józefowicza, porzuconej dla Nataszy. Koledzy z teatru Buffo świetnie pamiętają, jak zaczął się ich romans : Oboje długo zaprzeczali, że łączy ich cokolwiek poza pracą, ale wszyscy wiedzieliśmy, jak jest naprawdę. Janusz spotykał się z nią potajemnie. Nataszy nie podobał się ten układ.
W tym samym czasie Nataszą zainteresował się inny kolega z Metra. Zapraszał ją na kolacje, odwoził do domu. To właśnie obecność drugiego adoratora sprawiła, że Józefowicz nagle zdecydował się zostawić rodzinę.
Od tamtej pory są nierozłączna parą, w pracy i w życiu. Józefowicz publicznie chwali się, że Natasza potrafi podnosić nogę na jego komendę. Podobno nazywana jest kobietą-gumą, ponieważ nie ma takiej akrobacji, której nie mogłaby wykonać na scenie.
Może właśnie w tym tkwi cały problem - dodaje reżyser. W zespole, w musicalu te umiejętności to wielki atut. Ale jeśli Natasza chce być gwiazdą piosenki, musi szukać ekspresji w sobie. Takiej ekspresji, by przykuwała uwagę głosem, a nie fikaniem koziołków na scenie.
Czy Natasza w ogóle wie, jaki repertuar ją interesuje? Na razie stara się schlebiać gustom publiczności i ślepo wierzy swojemu treserowi - Januszowi Józefowiczowi. Z marnym skutkiem.