W nowym numerze Newsweeka Tomasza Lisa pojawiła się obszerna kryptoreklama w formie artykułu na temat nowej książki Marcina Kydryńskiego. Mąż Anny Marii Jopek promuje kolejny reportaż z Afryki i postarał się z tej okazji o zachwyty nad sobą, swoim talentem i wyglądem. Dziennikarz Newseeka zdradza szczególnie dużą słabość do "zarostu globtrotera", "aksamitnego głosu" i do filmu Notting Hill. To zabawne, że komuś może zależeć na takich komplementach pisanych na serio. Oto ich mała próbka:
Kydryński zachowuje maniery dżentelmena. Syn lwa polskiej estrady Lucjana Kydryńskiego i gwiazdy piosenki Haliny Kunickiej, od zawsze grzeczny i dobrze ułożony. Kunicka opowiada, że kiedy Marcin miał siedem lat, siadali z ojcem w fotelach i słuchali muzyki klasycznej z bogatej płytoteki Lucjana, a Marcin w brulionie notował tytuł utworu, kompozytora i epokę.
Oprócz wiedzy i odziedziczonego po ojcu "r" wnosi wielki w tym czasie kapitał - dostęp do nowych płyt. Barbara Marcinik, która weźmie go wówczas do programu Hyde Radio Park, pamięta, jak czekając na kogoś, siedzi na korytarzu na podłodze - piękny chłopiec w ultramodnych wówczas czerwonych szelkach.
Potrafi przekląć - jak Hugh Grant w Notting Hill: kurde bele albo kurde blaszka. Jest staroświecki - opowiada mi, jak ceni szorstkość starego papieru i że ma w kolekcji dzieła Stanley (XIX-wieczny badacz Afryki) w oryginale. Meller uważa, że gdyby mieli Kydryńskiego ściąć na gilotynie to zastanawiałby się jaką koszulę włożyć.
Teraz kiedy siedzi przede mną w klubokawiarni Wrzenie Świata, ma ten sam aksamitny głos znany z radiowych audycji (złośliwi mówią: głos pełen samozachwytu), ale chłopięca buzię zastąpił zarost globtrotera. Ja siebie nie postrzegam jako angielskiego dżentelmena, tylko faceta z pustyni Sudanu. Byłem panem od muzyki, a zostałem panem od Afryki. Od 1992 roku wracam tam co roku, jestem z tym kontynentem spleciony.
Nie potrzebuje Afryki do szukania Boga. Znajduję go w widoku z okien mojego mieszkania w Lizbonie, gdzie wzrok ślizga się po ujściu Tagu, po którym pływają olbrzymie statki, po wzgórza na horyzoncie. Znajduję na farmie, którą mam na polanie nad Liwcem blisko Warszawy - opowiada Kydryński. Ale pustynia to rzeczywiście najlepszy konfesjonał.
Miał wtedy dwa marzenia – wspomina Meller ich afrykańską wyprawę: - Opublikować zdjęcie w National Geographic i wiele opublikował. I lizać stopy Pata Metheny'ego. Byłem u nich jak przyszedł mail od Metheny’ego, że nagra płytę z Jopek. Uśmiechnął się leciutko, jak angielski dżentelmen. Cały Kydryn.
O jego szokujących wyznaniach z pierwszej książki piszą krótko: Kydryński nie chce dziś tego komentować, mówi tylko, że nikogo nie molestował.
Przypomnijmy, jakich cytatów zabrakło w kryptoreklamowym tekście Newsweeka:
Zawsze uważałem, że w pragnieniu białych mężczyzn, by posiąść czarne kobiety, jest pewna prawidłowość- pisze mąż Jopek. Nie wydaje mi się jednak, by chodziło tu o tak lubiany przez seksuologów, jak i historyków motyw dominacji. Widzę tę siłę raczej jako atawizm. Jako sublimację żądzy spółkowania ze zwierzętami.
Prawdę mówiąc od pierwszej mojej wyprawy do północnej Afryki mam pewną słabość do małych Arabek. "Czarodziejki"... - powiedział o nich Adam rano przy promie, kiedy dziewczynka może dwunastoletnia, z figlarnie opartą na biodrze ręką patrzyła na niego z żarem, przed którym nie ma ucieczki. To dobre słowo, czarodziejki. W Dajr al-Madinie odnalazłem wśród oblepiających mnie dzieci takie śliczne małe zwierzątka. Miałem w portfelu kilka banknotów. Może trzy funty. W hotelu dwudziestopięciofuntówki. Je uszczęśliwia funt, nawet dwadzieścia pięć piastrów. Przychodziły mi do głowy myśli występne, że za dwudziestkę mógłbym taką pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin.
Ich prostytucja nie jest konsekwentna. Biorą pieniądze wtedy, kiedy ich potrzebują - wyjaśnia. Czasem proszą jedynie o śniadanie. Częstokroć proszą tylko o to, by je wziąć. A są nie do wyobrażenia piękne. Nie sądzę, by znalazł się zdrowy mężczyzna, który umie oprzeć się ich urokowi. Nie jest to bowiem wdzięk ludzki, do którego przywykliśmy, ale zwierzęcy. Te dziewczyny proszą, by je pokryć .
Gratulujemy sponsorom i promotorom Kydryńskiego. Naprawdę chcą być z tym kojarzeni?