We wczorajszym odcinku Gwiazdy tańczą na lodzie zabrakło Dody, która z powodu choroby nie mogła pojawić się na nagraniu. Nieobecna ciałem, lecz obecna duchem i głosem komentowała poczynania zawodników, łącząc się ze studiem przez telefon.
Komentowała, lecz nie oceniała. Zastąpił ją... Rafał Mroczek (w idiotycznej peruce "afro" i wielkich ciemnych okularach, które miały się wpisywać w konwencję odcinka, stylizowanego na lata 70-te). Jednak różowy fotel Rabczewskiej zajął Igor Kryszyłowicz, komentując to słowami: Doda na pewno mi wybaczy. Ona ma przecież tyle dystansu do siebie.
Dorota nie pozostała mu dłużna, gdyż chwilę później w studio zagrzmiał jej głos: Halooo, czy mnie słychać? Proszę, żeby Igor umył tyłek, zanim usiądzie na moim tronie! Poradziła mu też: Igor, nie bądź taki nadęty, bo wyglądasz jak indor.
Co do samego programu - na faworytkę wyrasta Ola Szwed. Żal nam jej trochę - dziewczyna chyba naprawdę wierzy w to, że udział w tym show przyniesie jej dużą popularność. Dobrze pojechali też Tomek Iwan i Robert Moskwa. Fryzura Weroniki Książkiewicz została boleśnie skrytykowana przez Dodę. Odpadł Robert Rozmus. I dobrze, należało mu się. Ciężko czuć sympatię do gościa, który dla popularności wystawia gołą dupę do sfotografowania brukowcowi (zobacz: Goły Rozmus z łańcuszkiem na pupie)
.