Na początku tygodnia pojawiła się informacja o zakończeniu związku Taylor Swift i Calvina Harrisa, który, jak na warunki show biznesu, trwał całkiem długo, bo 15 miesięcy. Jeszcze trzy miesiące temu piosenkarka i DJ pokazali całemu światu, jak świętują swoją pierwszą rocznicę i mało kto spodziewał się nagłego rozstania. Zostało one oficjalnie potwierdzona przez brytyjskiego gwiazdora.
Zapewnienia Harrisa o rozstaniu w przyjaźni uzupełniane są oczywiście o doniesienia z otoczenia pary. Niestety, zapowiada się na kolejny dramat: Taylor podobno była bardzo zakochana w Adamie (prawdziwe imię DJ-a) i wyczekiwała pierścionka zaręczynowego.
Myślała, że Adam jest tym jedynym - relacjonuje źródło cytowane przez US Magazine. Bardzo dużo mówiła o ich wspólnej przyszłości, małżeństwie, dzieciach. On oczywiście też tego wszystkiego chciał, ale Taylor chciała przeć na przód, zamiast, tak jak on, poczekać, aż wszystko wydarzy się samo, naturalnie i powoli.
W tej sytuacji Swift miała zadecydować o zakończeniu związku, chociaż było to dla niej bardzo trudne.
Taylor postanowiła to zakończyć, bo ten związek nie zmierzał w dobrym kierunku - dodaje drugi informator. Zdała sobie sprawę z tego, że od kilku tygodni podążają innymi ścieżkami. To nie tak, że byli nieszczęśliwi, ale kiedy podnosiła temat ich wspólnej przyszłości zdawała sobie sprawę, że nie chcą tych samych rzeczy w tym samym czasie. Taylor jest załamana, ale jeszcze gorzej byłoby, gdyby spędzili w ten sposób kolejne 15 miesięcy. Ona zawsze chciała zostać matką młodo, chociaż nie chce się nigdzie spieszyć, to nie chce już marnować czasu.
Nie ma wątpliwości, że Taylor przekuje niedługo wszystkie te uczucia w piosenki, które staną się hitami na całym świecie i na których na pewno świetnie zarobi.