Podczas ostatniego odcinka programu Państwo w państwie do studia wtargnęła kobieta z małym dzieckiem na ręku. Edyta Sieczkowska przerwała rozmowę prowadzącego z rodzicami zamordowanej 11-letniej Moniki i 8-letniego Janusza. Ochrona niemal natychmiast wyprowadziła ją ze studia Polsatu ale zanim do tego doszło kobieta zdążyła powiedzieć, że... Jan Kulczyk żyje.
Edyta Sieczkowska powiedziała, że były najbogatszy Polak oszukał ją i... upozorował własną śmierć. Ogłosiła także, że sprawę zgłosiła Donaldowi Tuskowi, który jednak nie wyraził zainteresowania. Sieczkowska była wyraźnie zdesperowana i dodała, że boi się o życie swoje oraz swojego dziecka. Twierdziła, że jest zastraszana i jako dowód chciała pokazać pewne dokumenty. Realizator programu nie pozwolił jednak na to.
Prowadzący Państwo w państwie zapewnił Sieczkowską, że będzie mogła przedstawić sprawę i przyniesione materiały w następnej części programu. Jednak później zmienił zdanie i nie pozwolił jej na występ. Taka decyzja mocno zbulwersowała widzów. Na oficjalnej stronie programu pojawiła się informacja wyjaśniająca tę decyzję.
Wysłuchaliśmy pani Edyty, ale musi postępować zgodnie z procedurą. Tłumaczyłam, że tak nie można zgłaszać się do programu. Musimy otrzymać dokumentację, aby ją zweryfikować. To jest długa i żmudna praca – ogłosiła szefowa programu Państwo w Państwie. W mediach nie można podawać danych bez weryfikacji dowodów w danej sprawie. Pani Edyta była zdesperowana, ale tacy zdesperowani ludzie, którzy często płaczą i krzyczą, dzwonią na co dzień do redakcji. Oni jednak szanują zasady oraz prawo i nie wdzierają się do naszego studia. Ich historie mogą nasi widzowie potem obejrzeć w programie.