We wczorajszym odcinku Tańca z gwiazdami to nie Pudzian zrobił najlepsze show. Przyćmiła go Tamara Arciuch, której gratulujemy kunsztu aktorskiego i poczucia humoru. Aktorka zapowiedziała swój występ na parkiecie parodiując Dodę i trzeba przyznać, że nieźle jej wyszło. Ujęła wszystko: kiczowaty styl, sposób wysławiania się, głupkowaty śmiech i słynny już tekst, że "królowa jest tylko jedna". Ciekawe, czy "królowa" odpowie coś w Gwiazdy tańczą na lodzie (tak, to już oficjalnie najbardziej interesujący punkt tego programu).
Poza tym - bez zmian. W studio nadal panuje niezdrowa atmosfera promowania Agustina Egurroli. Żaden najazd kamery na publiczność nie obędzie się bez jego uśmiechu, a szczytem wszystkiego było pokazanie w choreografii jednej z par okładki książki: Agustin Egurrola Nauka tańca. Te zabiegi nikogo już nie żenują i nie dziwią.
Z programem pożegnali się Małgosia Socha i Robert Kochanek. Chyba zasłużenie, choć smutno nam trochę. Kochanek, Maserak... już prawie jak meble w studio, a teraz nie ma żadnego z nich.
W trakcie oglądania kolejnych tanecznych popisów naszła nas też pewna refleksja - czy waszym zdaniem ci ludzie nie traktują tego wszystkiego zbyt serio? Udział w Tańcu to dla nich sposób na "wygranie życia" (tak przynajmniej sądzą), przypomnienie światu o sobie, lub wyjście z jakiegoś życiowo-show-biznesowego dołka. Mało jest osób, które przyszły tam się bawić i tym samym rozbawiać publiczność. W tej edycji chyba tylko Pudzian (który i tak jest bogaty).
Program z założenia miał pokazać, jak tańczą nie profesjonaliści, lecz amatorzy, których znamy na codzień z TV. Mieliśmy oglądać ich zabawne zmagania z tańcem, potknięcia i gafy. Podczas siedmiu edycji "Tańca..." chyba tylko Rafał Bryndal i Mariusz Pudzianowski stanęli na wysokości zadania - pokazali dystans do swoich umiejętności i do siebie, przez co zyskali wielu fanów. Tego dystansu zabrakło innym gwiazdom, co tydzień oglądamy więc ich krew, pot i łzy, a tuż przed ogłoszeniem wyników jesteśmy świadkami zbiorowego stanu przedzawałowego.
Do programu wkradła się jakaś niezdrowa rywalizacja. Magdalena Walach, na każdym kroku chwalona przez jurorów, wyznała w zeszłym tygodniu, że na każdy trening nosi kamerę, po to by w domu analizować swoje błędy. Takie podejście na pewno uniemożliwia jej dobrą zabawę, tym samym staje się cięższa w odbiorze. O wiele lepiej ogląda się niezdarnego i wielkiego Pudziana, niż zestresowane gwiazdy walczące o przetrwanie - jak Walach i Steczkowską.
Czy ci ludzie potrafią się w ogóle jeszcze tym bawić?