Wczoraj o 23:00 na Polsacie wystartował Misiek Koterski Show. Niedzielny wieczór to najlepszy czas na przyciągnięcie widzów przed telewizory. Obawiamy się jednak, że o ile z przyciągnięciem widowni nie było problemu, o tyle trudno będzie ją utrzymać przed telewizorem przez cały program.
Program Koterskiego to żywa kalka programów Szymona Majewskiego i Kuby Wojewódzkiego. Odgrywanie scenek, wcielanie się w różne role, dwóch dj-ów wstawiających dźwięki między zdania. Wydawało nam się przez chwilę, że oglądamy powtórkę zeszłotygodniowego Wojewódzkiego, bo gościem Miśka był Przemysław Saleta. Koterski na wejście zaśpiewał Salecie do ucha piosenkę Dody. Padło pytanie czy konflikt z Dodą był w jakiś sposób wyreżyserowany.
Nie, nie był. Trzeba liczyć się z tym, że jak zaprasza się Dodę do programu, to prawdopodobnie się z kimś skonfliktuje. - odpowiedział Saleta.
Podobnie jak u Wojewódzkiego, Saleta recytował. Koterski prosił go o pomoc w naprawieniu jego złej dykcji. Na kółku recytatorskim, Saleta recytował rolę z największą powagą, podczas gdy Misiek robił sobie jaja.
Nie obyło się też bez tematu kobiet w życiu Przemka. Opowiedział sytuację, kiedy to jadąc samochodem z młodszą córką Nadią, opowiadał jej jakąś historię dotyczącą jego obecnej dziewczyny, Ewy. Jego córka nie wiedziała jednak o którą Ewę chodzi więc spytała "Ale chodzi o Ewę 1, 2 czy 3?"
W kolejnej "części" programu panowie chwilkę się boksowali. Później obaj udawali Rubika dyrygując grą komputerową. To był akurat dobry pomysł, choć trudno przebić oryginał (zobacz: Śmieszna przeszłość Rubika (WIDEO) ).
Jak sądzicie, czy konkurencja ze strony Miśka dobije program Wojewódzkiego, który ostatnio stracił mnóstwo widzów i spadł z niedzieli na wtorek? Byłaby to okrutna ironia losu - w końcu to Kuba zrobił z Koterskiego gwiazdę. Tak to już jest w show-biznesie.