Do niedawna Krystyna Pawłowicz uchodziła za jedną z najbardziej kontrowersyjnych polityczek. Ostatnio ograniczyła swoje wypowiedzi, gdyż potrzebuje zgody rzecznika PiS-u, żeby udzielać wywiadów. Ograniczenie to jej własna inicjatywą, gdyż zauważyła, że jej ostatnie wypowiedzi mogą szkodzić partii.
Jestem osobą, która mówi bardzo spontanicznie i nie chcę służyć, jak to się mówi, za "małpę", która szkodzi partii - powiedziała w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Żeby było jasne - nie mam żadnego zakazu wypowiedzi.
Wycofując się Pawłowicz dała szansę zaistnieć w mediach młodszym koleżankom.
Choć Pawłowicz unika wywiadów, wciąż cieszy się zainteresowaniem mediów. Dzisiaj Fakt podzielił się informacjami na temat wydatków posłanki w trakcie trwania jej minionej kadencji. Okazało się, że polityczka wydała przez ten czas 52,4 tysiąca złotych na... taksówki! Pieniądze na to dostała od Sejmu, czyli z pieniędzy podatników.
Pawłowicz postanowiła nie korzystać z miejskiej komunikacji ani tym bardziej z roweru miejskiego. Dodatkowo wydała jeszcze 16 tysięcy złotych na paliwo, chociaż nie posiada ani samochodu, ani prawa jazdy. Choć sprawę zgłoszono na prokuraturę, została umorzona, gdyż posłanka podpisywała umowy na wynajem samochodu. Oznacza to, że co miesiąc polityczka wydawała przeciętnie ponad 1,1 tysiąca na wygodne podróże.
Fakt dowiedział się także o innych, dziwnych wydatkach polityków. Ustalił, że Mariusz Błaszczak, obecny szef MSWiA wynajmował kserokopiarkę za ponad 8,5 tysiąca. Za tę kwotę mógłby sobie kupić nawet 5 kserokopiarek.
Według tabloidu sporządzenie "sprawozdania poselskiego" przez Adama Hofmana z PiS-u na koniec pracy w Sejmie kosztowało podatników... ponad 25,1 tysiąca złotych! Dość tajemniczym wydatkiem jest też "produkcja życzeń" byłego szefa klubu PSL, Jana Burego, na co wydano 1300 złotych.
Tabloid ustalił, że w poprzedniej kadencji Sejmu biura poselskie otrzymywały miesięcznie ponad 12,1 tysiąca złotych na swoją działalność. W zeszłym miesiącu zarządzono podwyżkę do 13,2 tysiąca złotych!