10 maja do lubelskiego sądu wpłynął pozew rozwodowy, złożony przez Beatę Kozidrak. Piosenkarka zdecydowała się zakończyć trwające blisko 40 lat małżeństwo z Andrzejem Pietrasem, z którym ma dwie córki. Podobno od dawna zastanawiała się, czy jest sens dalej utrzymywać fikcję szczęśliwego małżeństwa, szczególnie odkąd dzieci dorosły i wyprowadziły się z domu. Jak ujawniły tabloidy, Kozidrak miała dość nie tylko zaborczości męża, który od czasów maturalnych kieruje jej życiem i karierą, lecz także jego "kłopotów z wiernością".
Ponoć kilkakrotnie stawiała mu ultimatum. Kiedy jednak cały Lublin zaczął plotkować, że Pietras zrobić dziecko innej kobiecie, Beata straciła cierpliwość. Wyprowadziła się z domu, kupiła wartą 2 miliony złotych willę pod Warszawą, zatrudniła nowych menedżerów, złożyła pozew rozwodowy oraz wniosek do Urzędu Patentowego o rejestrację nazwy Bajm na jej nazwisko. To dla Pietrasa będzie największy cios. Jest on bowiem przekonany, że sukces zespołu jest jego wyłączną zasługą i marzy mu się uzyskanie wyłącznych praw do jego twórczości. Wtedy Beata zostałaby na lodzie. Jednak, dzięki temu, że Pietras nie uiścił na czas opłaty za rozpatrzenie wniosku w Urzędzie Patentowym, ma szansę załatwić wszystko po swojej myśli. Ta perspektywa nastroiła ją tak optymistycznie, że jest gotowa nawet na korzystny dla Pietrasa podział majątku, szacowanego na ponad 10 milionów złotych.
Pierwsza rozprawa może więc być zarazam ostatnią. Obojgu małżonków zależy bowiem na szybkim załatwieniu formalności.
Beata nie chce prania brudów i długiej bitwy o pieniądze - ujawnia w rozmowie z Faktem znajomy artystki. Oboje są już w nowych związkach, więc nie ma powodu, żeby to przedłużać.
Co ciekawe, ostatnio Pietras, przyłapany przez fotoreportera na plażowych czułościach z inną kobietą, szedł w zaparte, że to się nigdy nie wydarzyło.
**
**