Michał Wiśniewski ma wyjątkowe upodobanie do dzielenia się z szerszą publiką swoim życiem prywatnym. Jego namiętne pocałunki z kolejnymi żonami i wystawny ślub transmitowany przez jedną ze stacji telewizyjnych dało się jeszcze znieść, o ile jest się fanem Michała.
Teraz jednak Michał zdecydował się na publiczny konflikt z byłą żoną i matką swoich dzieci - Martą Wiśniewską. I to na konflikt... internetowy. Po dramatycznym oświadczeniu, jakie opublikował na stronie swojego zespołu (zobacz: Wiśniewski grozi Mandarynie)
, nadszedł czas na kolejne oświadczenie, a także na... zablokowanie strony internetowej swojej żony.
Po wejściu na stronę Mandaryny – www.mandaryna.com (przypomnijmy - adres ten był tytułem pierwszej płyty Marty) nie widzimy tego, co zwykle. Zamiast serwisu poświęconego Mandarynie, następuje przekierowanie na stronę www.tata.pl z informacjami dla ojców chcących dochodzić swych praw rodzicielskich. Strona prowadzona jest przez Stowarzyszenie na rzecz Równouprawnienia i Poszanowania Prawa. Jak nietrudno się domyślić, domena mandaryna.com należy do Michała Wiśniewskiego.
Jakby tego było mało, Michał daje też upust swoim uczuciom na stronie zespołu – www.ichtroje.pl. Tuż pod trójwymiarowym zdjęciem USG swojego dziecka z Anią Świątczak, zamieszcza otrzymane ostatnio maile oraz swoją odpowiedź (pisownia oryginalna):
Zupełnie nie wiem od czego zacząć ... Jeszcze kilka tygodni temu wierzyłem,że nie będę musiał już wracać do sprawy i tym samym nie będę musiał „zaczynać”... Niestety swiadkami są mi tysiące ludzi czytający prasę mniej lub bardziej kolorową, że ktoś ewidentnie i wręcz prowokacyjnie nie chce ani porozumienia ani godnego zakończenia.
(…)
Już słyszę głosy niektórych, którzy uznają, że Wiśniewski znowu się skarży ...,że przeciez od początku to jego wina ... sytuacje, które opisałem wyżej to tylko namiastka prawdy o rzekomo zranionej i walczącej o dobro dzieci Marcie. Szukałem wytłumaczenia na to co stało się między nami. Zaczynam myśleć, że jej odejście było daleko wczesniej zaplanowane i przygotowywane. Przyznacie mi chyba rację, że nie można spędzić z kimś czterech lat zycia po czym stwierdzić, że nie otrzymuje od męża wsparcia, zrozumienia, że jest się zamkniętą w złotej klatce ... tak może powiedziec chyba tylko ten kto dostał za mało.
(...)
Zrozumiałbym gdybym to ja odszedł, zostawiając ją i dzieci, niszcząc jej karierę, jej plany ... ale nic takiego przeciez nie miało miejsca. Sama przyzanje, że to ona odeszła, że to ona nie mogła być sobą, nie mogła realizować pzy mnie swoich marzeń. Dlaczego zatem nie zachowa się jak dorosła osoba i nie poniesie konsekwencji swojego wyboru, na tym właśnie polega dojrzałość. Ja niczego nie chcę oprócz tego by raz na jakiś czas zobaczyć się z dziećmi. By wciąż uczestniczyć w ich życiu.
Skoro Wiśniewskiemu tak bardzo zależy na dobru dzieci, proponuję mu małą zagadkę: jak szczęśliwe będą Xavier i Fabienne, kiedy zaczną chodzić do szkoły? Kiedy koledzy i koleżanki małych Wiśniewskich znajdą w sieci te kwieciste, chociaż nieco niegramatyczne wynurzenia ich taty, z pewnością będą miały świetną zabawę, czytając je na głos. Chociaż z drugiej strony - czy da się jeszcze bardziej popsuć komuś dzieciństwo, niż nazywając go Xavier, albo Fabienne? Michał Wiśniewski najwyraźniej poszukuje odpowiedzi na to pytanie...
To Mandaryna z córką Fabienne:
Ciekawe, co sobie teraz myśli?
A tak było jeszcze niedawno: