W ostatnich dniach szeroko komentowaną "wpadką" było wystąpienie Beaty Szydło na spotkaniu z prezydentem Niemiec, Joachimem Gauckiem, z widocznymi na nogach śladami po uciskowych podkolanówkach. W obronie premier dość niespodziewanie stanęła… Karolina Korwin-Piotrowska. Dziennikarka argumentuje, że premier nie jest celebrytką, która nieustannie powinna dbać o swój wygląd.
Szok, przerażenie, wpadka roku. Zupełnie jakby ważne było wyłącznie to, bo tylko to przedostało się do opinii publicznej, co ma na sobie kobieta polityk. Jakby specyficzny styl jednej z najsilniejszych kobiet świata, Angeli Merkel, który trudno uznać za kipiący seksem albo modny, czy wcześniejsze stylistyczne i awangardowe popisy Margaret Thatcher niektórych mediów niczego nie nauczyły. Przy okazji wielbiciel ploteczek może jakimś cudem zauważył, że Niemcy mają nawet prezydenta i że był on w Polsce. Ale podejrzewam, że nie skupiło to na dłużej uwagi fana ploteczek z alkowy celebrytów - pisze Korwin-Piotrowska w felietonie w portalu o2.pl. Ważne jest to, że premier Polski miała na nogach ślady po skarpetkach. Tylko to. Nie jest mi może politycznie po drodze z panią premier, ale wydaje mi się, że należy się jej szacunek, choćby ze względu na sprawowane stanowisko oraz na to, że jest kobietą harującą ciężko dzień w dzień. Przykładanie do niej tych samych norm, jak do celebrytki, która pół dnia spędza przed lustrem strojąc się, czesząc i malując, by drugie pół dnia spędzić na wyglądaniu przed obiektywami kamer paparazzi, jest zwyczajnie niesprawiedliwe i głupie.
Jak uważacie, jest się czym oburzać?