W przyszłym roku minie dwadzieścia lat od chwili kiedy zaczęłam pracować - mówi Faktowi była żona Cezarego Pazury. Popatrzyłam na to z boku i pomyślałam: to nie jest normalne życie. Chcę poświęcić więcej czasu na prywatne życie, bo muszę je od nowa sobie ułożyć.
Rzeczywiście - zaczynając pracę jako striptizerka w trójmiejskim "klubie" Weronika mogła tylko pomarzyć o tym, co zdobyła dzięki cięzkiej pracy i małżeństwu z bogatym facetem. Dziś ma prawo odpocząć. Zastanawiamy się tylko, czemu tak szczerze zwierza się z tego tabloidowi.
Nie zostaję już wieczorami w pracy. Pracuję tylko do pewnej godziny i wychodzę - wyznaje. Wcześniej zdarzało się, że wracałam do domu i ślęczałam przed komputerem do późnej nocy. Teraz wolę poświęcić wieczór na swoje prywatne sprawy. Wiem już, że jak sami sobie nie powiemy "dość" to można się w tej pracy zatracić. Spędzam fajnie czas, jest i kino i spacery i fajne wyjazdy.
My zaczynaliśmy koszmarnie ciężko - wspomina swoje małżeństwo z Czarkiem. Gdy się poznaliśmy, toczyliśmy bój o przetrwanie. Dzień w dzień. O dziecko, o pieniądze, o byt. Dlatego ja się wcale nie dziwię, że Czarek dziś przeżywa jakby drugą młodość. Dziecko jest już dorosłe, wszystko ma, może sobie na wiele pozwolić. On też po naszym rozstaniu dojrzał do tego, by już się nie napinać. Teraz wiem, że to bezsens, lepiej po prostu być sobą. Odkryłam, że wiele rzeczy nadal mnie bawi. Wiem już, że ciężkie życie nikomu nie służy. Trzeba je sobie ułatwiać.