Maryla Rodowicz lubi chwalić się swoim luksusowym życiem i podróżami. Dotąd jej ulubionym miastem na "shopping" był Londyn. Jak pochwaliła się w jednym z wywiadów, lubi, kiedy obsługa skacze koło niej i częstuje szampanem. Lubiła wydawać pieniądze razem z byłą kochanką swojego syna-playboya, Zosią Ślotałą.
Ostatnio jednak gustuje w wyjazdach do Dubaju. Tam też można się obkupić i jeszcze przed wyjazdem Maryla zapowiadała, że tak właśnie zrobi.
Dubaj to super miejsce, dobre hotele, restauracje i shopping - mówiła przed urlopem. Muszę skoczyć do centrum handlowego.
Na szczęście, w przerwach między wizytami z sklepach znalazła też trochę czasu na odpoczynek. Niestety, przygoda, którą przeżyła w windzie najwyższego budynku świata zapewne umocni ją w przekonaniu, że sklepy są bezpieczniejszym miejscem.
Jak donosi tygodnik Świat i Ludzie, piosenkarka wybrała się z synem na zwiedzanie najwyższego budynku świata, liczącego 163 piętra Burdż Chalifa.
Maryla bała się, bo nie lubi takich ekstremalnych wyzwań, ale dała się namówić Jędrkowi - ujawnia jej znajoma.
Niestety, na wysokości 85. piętra winda zatrzymała się i zgasło w niej światło. Rodowicz omal nie zemdlała ze strachu.
A Jędrek zaczął żartować, że zaraz zostanie odcięty dopływ tlenu - wspomina informator. Maryla mało nie zemdlała. Dziś nie chce już wracać do tamtego wydarzenia. Trochę wstydzi się mówić o panice, która ją ogarnęła.