Nasza czytelniczka była obecna na zabawnej chałturce Edyty Górniak w galerii handlowej King Cross. Piosenkarka jak zwykle nie zapisała się najlepiej w pamięci widzów. Nie jesteśmy pewni, czy osoba śpiewająca po supermarketach, powinna aż tak gwiazdorzyć.
Możecie robić mi zdjęcia - zachęcała. Jutro chętnie wejdę na Pudelka i przeczytam, że rzęsy miałam nierówno przyklejone. Niestety, ku jej zaskoczeniu, nikt nie wyjął aparatu.
Mówiła zamiast "King Cross" "Kring Cross" - wspomina nasze źródło (dobrze że nie "Kriss Kross"). Na scenie życzyła sobie, aby w całym centrum zgasić światła, bo "rozpraszają ludzi od patrzenia na to, na co powinni patrzeć" i dodała: Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Po koncercie miały być autografy. Po godzinie czekania ogłoszono, że Edyta nie będzie jednak się podpisywać, jak wcześniej obiecywano. Kazała ludziom czekać, a sama znikła i nas olała wszystkich! Gdy zeszła ze sceny, klienci sklepu nawet nie chcieli bisów. Koncert był więc chyba klapą.