10 maja do lubelskiego sądu wpłynął pozew rozwodowy Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa. Złożyła go piosenkarka, chcąc w ten sposób zakończyć trwające od 38 lat (!) małżeństwo. Zapowiadało się na to od miesięcy. Wiosną 2015 roku Beata wyprowadziła się ze swojej rezydencji pod Lublinem i zamieszkała u córki w Warszawie. Oficjalnie tłumaczyła, że chce w spokoju popracować nad nowym, całkowicie autorskim materiałem.
Nieoficjalnie mówiono, że chce nabrać dystansu do toksycznego związku z Pietrasem, który kieruje jej życiem i karierą od klasy maturalnej. Co gorsza, od dawna miał ponoć "kłopoty z wiernością", a nawet, jak plotkuje się w Lublinie, zrobił dziecko ukraińskiej gosposi...
Już po kilku miesiącach stało się jasne, że Beata nie wróci, jak przepowiadał jej Pietras, "z płaczem". Wręcz przeciwnie, nowe życie bardzo jej się spodobało. Wprowadziła się do wartej 2 miliony złotych willi pod Warszawą, zatrudniła nową firmę menedżerską, zmieniła fryzurę i stylizacje, a nawet zdążyła się już zakochać.
Nie powiem, dajcie mi spokój. Nie zrobię mu tego - wyznała niedawno w tabloidzie. Wystarczy, że ja jestem sławna, on nie musi. Najważniejsze, że jestem zakochana. Czy to widać?
Tymczasem Pietrasowi chyba nie ułożyło się z brunetką, z którą całował się niedawno na helskiej plaży.
Jak ujawniają jego znajomi, dopiero teraz zaczyna do niego docierać, jak bardzo nabroił i ile stracił. Również pieniędzy. Sławna żona była dla niego źródłem luksusowego utrzymania. Całe życie zarabiał na Bajmie.
On żałuje, że dopuścił się zdrad i marzy o tym, by odzyskać Beatę. Kochanki nic dla niego nie znaczą - zapewnia znajomy Pietrasa w Super Expressie. Andrzejowi zawalił się świat. Nie może pogodzić się z faktem, że stracił ukochaną. Wychodzi z domu tylko wtedy, kiedy musi, i do nikogo się nie odzywa. Boimy się, że odda się nałogom. W końcu teraz nawet córki stanęły po stronie matki. On tak bardzo chciałby cofnąć czas.