Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Dominik Tarczyński, postanowił odnieść się na Twitterze do wypowiedzi Lecha Wałęsy za spotkania Komitetu Obrony Demokracji w Gdańsku 27 czerwca. Były prezydent zapowiedział "wycięcie PiS-owców z korzeniami od sołtysa do ministra".
Kochani - zaapelował Wałęsa. Którzy widzicie, że ten układ łamie prawo i wy od nich otrzymujecie stanowiska, zapamiętajcie: to się skończy i wytniemy was, z korzeniami wyrwiemy od sołtysa do ministra.
Te słowa nie przypadły do gustu Tarczyńskiemu. 37-letni poseł, znany dotąd głównie z bycia asystentem brytyjskiego egzorcysty, w odpowiedzi nazwał autora tych słów "Bolkiem" oraz "bydlakiem".
Bolek mówi przez media do posła na sejm RP, że wyrwie mnie z korzeniami - napisał na Twitterze. Zapraszam Cię na solo bydlaku!
Po tej wypowiedzi nerwy puściły z kolei Dariuszowi Michalczewskiemu. Bokser zapowiedział w Super Expressie, że chętnie zastąpi Wałęsę, gdyby doszło do bójki i "wjebie" politykowi.
Ten bydlak nie zna granic. Jak jest w takiej dobrej formie, to niech skoczy nie do pana Wałęsy, ale do mnie, faceta w sile wieku - zachęca Michalczewski. Chętnie dam mu lekcję szacunku. Nie będę boksował go delikatnie, tylko tak mu wjebię jak kozie za obiery. Ten goguś z PiS nie ma prawa obrażać pana prezydenta i lepiej, żeby mnie nie spotkał na swojej drodze.
Nie wiadomo, czy poseł przestraszył się Michalczewskiego, czy bardziej szefa klubu, Ryszarda Terleckiego, który nazwał jego wpis "skandalicznym" i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji, w każdym razie próbuje teraz wymigać się od odpowiedzialności.
Rzuciłem rękawicę i jeśli jakiś "Bolek" czuje się "Bolkiem", to ja go wyzywam na debatę jeden na jeden, o tym, jaki język powinien być w debacie publicznej - tłumaczy Tarczyński w rozmowie z Super Expressem.
Przypomnijmy, że na solo wyzwał go też bokser Tomasz Lis: