Ivan Komarenko nie miał lekko nawet w czasach swojej popularności (możemy już chyba śmiało mówić o niej w czasie przeszłym). Zawsze był trochę lekceważony i wyśmiewany. Sam sobie zresztą na to zapracował. Przypomnijmy - pokazał gołą dupę w tabloidzie, by zdobyć popularność.
Nasz informator wspomina koncert Ivana w małej dyskotece w Ciechocinku. Przyszła na niego grupka chłopaków z... wielkim transparentem "Ivan do domu!".
Scena była bardzo mała - wspomina świadek. Ivan zaśpiewał 3 razy "Czarne Oczy". Obiecywał, że po koncercie będzie rozdawał autografy, ale po zejściu ze sceny potajemnie wyszedł z klubu i sobie pojechał.
Może bał się tych gości z transparentem? Nic dziwnego - co mógłby zrobić, gdyby podeszli po autograf? Przecież na pewno nie jeździ na takie "imprezy" z ochroniarzem.