Grażyna Szapołowska, odkąd w atmosferze skandalu wyleciała dyscyplinarnie z Teatru Narodowego, nie cieszy się zbyt dobrą opinią w środowisku aktorskim. Ludzie z branży nie darowali jej tego, że zamiast dogadać się z Janem Englertem po cichu, złożyła pozew do Sądu Pracy i zmusiła kolegów do składania zeznań. Po niekorzystnym dla aktorki wyroku sądu, nikt już nie chce z nią pracować.
Szapołowska ma więc teraz dużo wolnego czasu i chętnie udziela się na Facebooku, informując na bieżąco, co u niej słychać.
Narzeczony aktorki, biznesmen Eryk Stępniewski, nie ma nic przeciwko temu, jednak przeszkadza mu forma, w jakiej Grażyna komunikuje się z fanami. Szapołowska nabrała bowiem zwyczaju pisania o sobie w trzeciej osobie. Sama siebie nazywa "panią Lalą".
30 czerwca zamieściła wpis o treści: Na lotnisku w Gdańsku nie można zrozumieć ani słowa płynącego bełkotem z głośników ,szpileczki różowe, kaszel nie ustępuje ,szminka nr 453,kawa byle jaka ,pan ma okulary fioletowe a uśmiech rozbrajający ma drugi pan o czekoladowej karnacji ,pani Lala chce na spacer ale smycz w domu .....dziewczyna karmiąca piersią -ma piękne koła w uszach -piękna cudzoziemka ,przeceny byle czego w byle jakich butikach ...lecę…
Eryk jest ponoć zdania, że to jakiś niezrozumiały bełkot.
Uważa, że Grażyna wystawia się na pośmiewisko. Próbuje jej wytłumaczyć, że nie przystoją jej takie wygłupy - ujawnia z Fakcie osoba z otoczenia pary. Grażyna nie wie, o co mu chodzi. Uważa, że Eryk po prostu nie rozumie jej artystycznej duszy.
Podobno o tym właśnie był fragment dotyczący smyczy. Chociaż może ciężko to zrozumieć na pierwszy rzut oka.
Najwyraźniej odkąd aktorka zaczęła nudzić się bez pracy, w jej związku pojawiły się problemy. Jak niedawno pisaliśmy, Stępniewski jest też niezadowolony z jej ciągłych wyjazdów. Na początku lipca Grażyna znów mu uciekła, tym razem do Juraty.