Mimo, że wczorajszy odcinek Gwiazdy tańczą na lodzie utrzymany był w stylistyce hip-hopu i r'n'b, można spokojnie powiedzieć, że przede wszystkim był dedykowany Dodzie. Na sam początek wielkie wejście - czterech półnagich facetów, każdy z jednym słowem wypisanym czerwoną szminką na gołej klacie: Królowa jest tylko jedna, z których ostatnie dopisała sama Dorota. Do tego wyzywający strój i fryzura, którą należy nazwać raczej zemstą fryzjera, a nie powodem do dumy.
Następnie nie było praktycznie żadnego zawodnika, który w swojej wypowiedzi po występie nie odniósłby się w jakikolwiek sposób do Dody. Nie wiemy, na czym to polega, może zawodnicy boją się, że ich Doda też opluje?
Ola Szwed przyniosła nawet dyplom od dzieci z "zaprzyjaźnionego" domu dziecka z podziękowaniami dla niej za zaproszenie na widownię. Rabczewska nie omieszkała przy okazji ocieplić swojego wizerunku oświadczając, że każde dziecko, z każdego domu dziecka w Polsce, może się znaleźć na trybunach, musi tylko wysłać do niej maila. To wszystko jest szyte tak grubymi nićmi...
Jedynie Małgorzata Pieczyńska oparła się temu szaleństwu na podlizywanie wulgarnej blondynie. I spotkała ją za to kara - odpadła z programu.
Co do samego konkursu - niekwestionowaną faworytką jest już Ola Szwed. Dobrze pojechała też Weronika Książkiewicz. Jeżeli chodzi o show, to najlepiej spisał się Tomasz Iwan, po którym widać, że bawi go cała ta sytuacja, i wydaje się nie mieć niezdrowego ciśnienia na zwycięstwo i wysokie noty. Aneta Florczyk i jej bardzo młody partner robią postępy - dziś nawet raz on podniósł ją, a nie ona jego.
Jeżeli zaś chodzi o romanse - podczas układu grupowego Tatiana czule muskała i kleiła się do swojego kochanka, Łukasza Jóźwiaka. To przykre, że musi ukrywać się ze swoimi uczuciami. I patrzeć na coś takiego: