* *_
_* *
Małgorzata Socha zasłynęła ostatnio jako "twarz dorsza". Warszawska restauracja Signature zgłosiła się do niej z propozycją opracowania autorskiego dania, które potem znajdzie się w stałym menu restauracji. Socha zdecydowała się na gotowanego dorsza z ravioli serowo-szparagowym, z kurkami i szparagami oraz z sosem w postaci wywaru rybnego z szafranem.
Udany debiut kulinarny ośmielił ją na tyle, by zaczęła poważnie myśleć o własnej książce kucharskiej. Jednak w rozmowie z Super Expressem uspokaja, że jeszcze nie teraz.
Spokojnie - jestem jeszcze młoda, mam nadzieję, że coś jeszcze w moim życiu się wydarzy. Może... To rzeczywiście byłby fajny pomysł, ale teraz wszyscy wydają książki. Ja jestem osobą gotującą. Wystarczy zobaczyć mój Instagram, wrzucam tam swoje dania. Piekę, gotuję, jestem po prostu taką mamą, żoną, gotuję, żeby rodzinę wykarmić. Poza tym lubię to robić. Moja mama zawsze gotowała, gdy byłam mała, więc to jest u mnie takie naturalne. Lubię też dobrze zjeść… ale muszę się ograniczać, to jest nieustająca walka. Ciągłe wyrzeczenia, by nie zjeść za dużo. Jednego dnia jak sobie pofolguję, to drugiego jem trochę mniej. Dzisiaj sobie na coś pozwolę, to jutro muszę iść pobiegać. To chyba każda kobieta tak ma, takie coś za coś, ale nie jestem osobą, która by sobie narzucała rygor. Jak mam na coś ochotę, to to zjem, tylko wiem, że potem muszę odpracować.
Na szczęście aktorka wpadła na pomył, jak modyfikować ulubione dania tak, by były mniej tuczące i zdrowsze.
Uwielbiam kuchnię Ewy Wachowicz, lubię kuchnię Mejdena Alana, tak tłusto gotuje, ale niestety pysznie. Lubię dania bezglutenowe, staram się też piec ciasta bezglutenowe. Zamiast mąki mielę sobie migdały, staram się kombinować - ujawnia z tabloidzie. Uwielbiam czekoladę, jestem fanką, ale czarnej gorzkiej czekolady. Nie mogłabym bez niej żyć. Biała czekolada dla mnie nie istnieje, bo to według mnie sam tłuszcz i proszek.
**_
_**