Edyta Górniak, podobnie jak większość polskich celebrytów, nie ma zaufania do państwowego systemu edukacji. W polskim show biznesie utarło się, że każdy, kogo na to stać, posyła dzieci do prywatnych szkół z wykładowym angielskim lub francuskim, mając nadzieję, że będą kontynuowały naukę za granicą.
Tak samo zrobiła Edyta. Kiedy jeszcze mieszkała z synem w Warszawie, woziła Allana do francuskiej szkoły, w której czesne wynosi około 20 tysięcy złotych rocznie. Po przeprowadzce do Krakowa zapisała syna do International School z wykładowym angielskim. Uczęszczają do niej dzieci z 30 krajów świata. Jak niedawno donosił Fakt, czesne wynosi tam 50 tysięcy rocznie… Zobacz: Górniak zapisała syna do szkoły w Krakowie
Edyta, jak wszyscy rodzice, wybierający dla swoich dzieci taką ścieżkę edukacji, miała nadzieję, że Allan z czasem dostanie się do którejś z elitarnych szkół za granicą. Nie przypuszczała jednak, że będzie chciał wyjechać tak szybko.
Allan przyjaźni się z Amerykaninem, który zachęca go do tego, by kontynuował naukę w USA - ujawnia z rozmowie z Dobrym Tygodniem osoba z otoczenia piosenkarki. Chciałby studiować w nowojorskiej szkole muzycznej Juilliard School.
Edyta, która już zdążyła się przestraszyć, że syn lada chwila przeprowadzi się za ocean i zostawi ją zupełnie samą, trochę odetchnęła. Do matury Allana zostało jej jeszcze parę lat. Później, o ile w jej życiu nic się nie zmieni, naprawdę pozostanie sama, skłócona z większością rodziny.