Edyta Górniak pod koniec maja przegrała w warszawskim sądzie proces z byłymi teściami, którzy złożyli pozew o zabezpieczenie kontaktów z wnukiem. Zdaniem Wiesławy i Tadeusza Krupów, piosenkarka złośliwie utrudnia im kontakty z 12-letnim Allanem, a nawet ukryła go przed nimi w Krakowie. Artystka zaś tłumaczyła, że byli teściowie nadużyli jej zaufania, próbując, wbrew opinii psychologa, przemycić chłopca do aresztu na widzenie z ojcem, Dariuszem K., odbywającym karę za zabicie kobiety na pasach.
Sąd przychylił się jednak do wniosku Krupów i nakazał Edycie zorganizowanie spotkań Allana z dziadkami dwa razy w miesiącu i rozmowy telefonicznej raz na tydzień. Wtedy dziadkowie mogliby rozmawiać z nim o czym tylko chcą, włącznie z przekazywaniem informacji od ojca-kokainisty. Za każdorazowe zaniedbanie tego obowiązku gwiazda musiałaby zapłacić 800 złotych kary. Zdaniem jej menedżera, teściowie potraktują wyrok sądu jak dodatkowe źródło dochodu.
Tymczasem Allan, nie mogący zrozumieć dlaczego kochający dziadkowie nagle uwzięli się na jego mamę, wcale nie chce się z nimi widywać. Ma do nich żal o to, że zamiast spróbować rozwiązać sprawę w sposób polubowny, zdecydowali się ciągać jego i mamę po sądach.
Edyta, zgodnie z zapowiedzią, złożyła apelację.
Odwołanie od wyroku złożono zgodnie z prawem i w terminie, dlatego sprawa trafi go sądu II instancji - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajoma artystki. Edyta jest przekonana, że żaden urzędnik nie powinien zmuszać jej syna do spotkań z dziadkami. Jej zdaniem to nieuzasadniona ingerencja w jego wolność. Kolejne rozprawy będą odbywać się już nie w Warszawie, a w Krakowie, gdzie Edyta jest zameldowana.
Edyta pewnie jest zadowolona z przeniesienia rozprawy do Krakowa. To jej mała zemsta na byłych teściach. Państwo Krupa od dawna narzekali, że nie mogą widywać wnuka tak często, jak by chcieli, bo do Krakowa mają za daleko. Teraz będą musieli tam jeździć na rozprawy.