Wczoraj w Warszawskim Sądzie Okręgowym odbyła się kolejna rozprawa z powództwa Kamila Durczoka przeciwko tygodnikowi Wprost. Tym razem dziennikarz domaga się 2 milionów odszkodowania za zniesławienie. Chodzi o dwa artykuły, opublikowane na początku zeszłego roku. W jednym z nich autorzy ujawnili bulwersujące zwyczaje panujące w redakcji Faktów, z molestowaniem i mobbingiem włącznie. Nie podali wprawdzie nazwiska osoby, która dopuściła się takiego zachowania, jednak Omenaa Mensah ujawniła wtedy, że "tak jak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi".
W drugim artykule, zatytułowanym Ciemna strona Kamila Durczoka opisano prywatne rozrywki dziennikarza, sugerując, że należy do nich zażywanie narkotyków, oglądanie twardej pornografii, również zoofilskiej i noszenie szpilek. Zobacz: "Wprost" o "ciemnej stronie Durczoka": "BIAŁY PROSZEK, akcesoria erotyczne, FILM ZOOFILSKI..."
Durczok, który w wyniku wewnętrznego śledztwa TVN-u stracił pracę, pozwał Wprost o 7 milionów za artykuł o "ciemnej stronie" i 2 miliony za tekst o molestowaniu. Na początku maja sąd uznał jednak 7 milionów złotych za kwotę zbyt wygórowaną i szkody wizerunkowe poniesione przez Durczoka wycenił na pół miliona. Przy czym, jak podkreślił wydawca tygodnika, sędzia nie oceniał prawdziwości zamieszczonych informacji lecz tylko to, czy można było je ujawnić. Obecnie toczy się postępowanie w drugiej sprawie. Wczorajsza rozprawa nie przyniosła rozstrzygnięcia. Kamil jednak i tak sprawiał wrażenie zadowolonego, że znów znalazł się w centrum zainteresowania: Wyluzowany Kamil Durczok na kolejnej rozprawie (ZDJĘCIA)
Spośród siedmiu powołanych świadków w sądzie pojawiło się tylko dwoje: wydawca Faktów TVN Grzegorz Jędrzejowski oraz dr hab. Katarzyna Popiołek. Jak informuje Fakt, zeznania miała także złożyć żona Kamila, Marianna Dufek-Durczok, ale nie pojawiła się w sądzie. Jak donosi tabloid, nie otrzymała wezwania.
Durczok po opuszczeniu sali oświadczył, że nic nie powie.
W przeciwieństwie do moich przeciwników, którzy opluwają mnie na prawo i lewo przyjąłem zasadę, że nie będę niczego komentował - zapowiedział czekającym na niego fotoreporterom. Studiowałem prawo i uczono mnie, by do momentu zapadnięcia wyroku, nie wynosić niczego poza salę sądową. Będę więc milczał.