Życie ponad stan to niebezpieczna zabawa. Kasi Cichopek i Marcinowi Hakielowi zamarzyło się mieszkanie w olbrzymim (500-metrowym) domu w najlepszej części Wilanowa. Nie zważając na to, że ich na to nie stać, wydali na niego wszystkie swoje pieniądze i zadłużyli się na prawie 3 miliony złotych. Pomyślcie - 3 miliony! A do tego dochodzi jeszcze koszt kredytu. Mają do spłacenia prawdziwą górę pieniędzy. Zarobki w show-biznesie nie są zaś pewne. Kto zagwarantuje, że uśmiechanie się za pieniądze będzie szło Kasi równie dobrze za 2 lata?
Nie wspominamy już o tym, że ich dom jest w stanie surowym i trzeba go będzie jeszcze urządzić. 500 m2 w takiej lokalizacji, w takim standardzie - to przecież grubo ponad milion złotych. Swoją drogą, co za pomysł, żeby kupować taki metraż przed ślubem? To przecież dom dla rodziny z co najmniej dwójką dzieci.
Kilkanaście (albo nawet ponad 20?) tysięcy miesięcznej raty sprawia, że Kasia i Marcin muszą oszczędzać na czym się da. Sprzedali już jeden samochód, ograniczyli wszystkie niepotrzebne wydatki. Cichopek oszczędza nawet na tym, na czym żadna gwiazda nie powinna - na ubraniach. Ostatnio pokazuje się na przykład ciągle w tych samych butach. Pozowała w nich też w najnowszym numerze Elle.
Przy okazji - sytuacja Kasi i Marcina powinna być przestrogą dla wszystkich młodych ludzi zaciągających kredyty na mieszkania po takich kosmicznych cenach, na szczycie bańki spekulacyjnej. Realne (transakcyjne) ceny nieruchomości już zaczęły spadać. Hakiel przeraził się tym, że zapłaci za dom drożej niż jest teraz wart na rynku. Ogłosił już nawet w tabloidzie, że zamierza go szybko sprzedać. Liczy na to, że ktoś wybawi go z kłopotu i zapłaci premię za ich nazwiska. Ale po co komu "dom Cichopków", w którym Cichopki nigdy nawet nie mieszkały?