8 lipca w lubelskim sądzie zapadł wyrok rozwodowy, kończący trwające 37 lat małżeństwo Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa. Na wydanie orzeczenia sędzia potrzebował zaledwie kilku minut. Mąż piosenkarki, który ponoć ciągle nie może zrozumieć, dlaczego Beacie nagle zaczęło przeszkadzać to, że ją zdradza, nie pojawił się na rozprawie.
Beata opuściła salę rozpraw rozpromieniona. Prosto z sądu poszła do urzędu, żeby złożyć wniosek o powrót do panieńskiego nazwiska i wymianę wszystkich dokumentów.
Najwyraźniej bardzo zależy jej na tym, by pozbyć się wszystkich wspomnień o niewiernym mężu. Skłóconych małżonków czeka jeszcze podział majątku, który tabloidy uparcie wyceniają na około 10 milionów złotych, choć ta kwota wydaje się mocno zaniżona. Sama podwarszawska willa piosenkarki, kupiona w trakcie jej separacji z mężem, kosztowała 2 miliony. Para ma o wiele więcej nieruchomości, rozsianych po całym świecie, z RPA włącznie, a także kilka luksusowych samochodów i samolot.
Osobną pozycją w ich wspólnym budżecie były tantiemy. Tu jednak, jak ujawnia znajomy piosenkarki, jest ona gotowa na duże ustępstwa, byle tylko pozbyć się Pietrasa i jego roszczeń.
Zgodziła się podzielić z nim prawami autorskimi do piosenek po połowie, mimo że to ona jest autorką większości z nich - potwierdza informator tabloidu. Zatem on także będzie do końca życia dostawał tantiemy za piosenki Bajmu. Poza tym Beata odda mu połowę nieruchomości, w tym także tych za granicą. Pieniądze zgromadzone na kontach pary również podzielono. Ale prawo do posługiwania się nazwą zespołu Bajm otrzyma tylko ona.
Na tym Beacie najbardziej zależało. Pieniądze zawsze może zarobić od nowa, zaś nazwa zespołu o prawie 40-letniej historii jest dla niej cenniejsza niż cały majątek.
Pietras, który ciągle ma żal do żony o to, że nie wybaczyła mu zrobienia dziecka ukraińskiej gosposi i do dziennikarzy, że to nagłośnili, nie chce komentować rozwodu. Trudno się dziwić, że ma kiepski humor. Nawet córki się od niego odwróciły.
Proszę mi nie przeszkadzać, jesteśmy za granicą - powiedział dzwoniącemu do niego dziennikarzowi. Nie wiadomo, z kim pojechał. Jak ujawnia informator tabloidu, wybór miał spory.
Beata musiała przez lata robić dobrą minę do złej gry, udając że wszystko jest w porządku, a prawda jest taka, że Andrzej spotykał się z innymi kobietami - zdradza osoba z otoczenia rodziny. Nawet zapraszał je do domu w Lublinie. Beata wkrótce zabiera córki do Las Vegas, gdzie zamierza hucznie świętować odzyskanie wolności. Jest wdzięczna córkom za wsparcie.
_
_