Od jakiegoś czasu obserwujemy prawdziwy upadek Edyty Olszówki. Zaczęło się od rozpętania po pijaku awantury w samolocie i pobicia stewardesy. Później były rozstania i powroty do Piotra Machalicy, który publicznie stwierdził, że Edycie może pomóc już tylko psychiatra. W międzyczasie aktorka próbowała przyciągnąć zainteresowanie zwierzając się tabloidom ze swoich marzeń o dziecku, planów na przyszłość czy innych szczegółów jej prywatnego życia. Niestety, największą sensację wywoływały spekulacje na temat nadużywania przez nią alkoholu.
W tej chwili wydaje się, że Olszówka jest na skraju jakiegoś załamania. Nie chcemy się śmiać z jej najnowszych wypowiedzi, to co mówi jest raczej smutne. Kobieta przeżywa jakieś życiowe załamanie i niestety ludzie z jej otoczenia pozwalają jej mówić o tym w mediach. Nie wróży to nic dobrego.
Niedawno Olszówka wystąpiła w Mieście kobiet na TVN Style, gdzie opowiadała o swoim dzieciństwie, które nazwała "smutnym faktem z jej życia" i o samotności, przez którą "wiele przepłakała". Mówiła też o tym, że nie akceptuje siebie, nie lubi i nie umie się cieszyć. Na pytanie o swoją największą wadę odpowiedziała: "autodestrukcja". Wyznała, że boli ją samotne życie bez męża i dzieci, ale uważa także, że to ona sama ściąga na siebie cierpienia.
Najmocniejszym jednak punktem rozmowy było pytanie prowadzącej o to, czego w życiu żałuje najbardziej. Smutna Olszówka odpowiedziała: _**Może to zabrzmi dziwnie, ale najbardziej żałuję tego, że się urodziłam.**_
Ma rację. Zabrzmiało dziwnie.
Najsmutniejsze nie są te publiczne żale, ale fakt, że Edyta jest tak samotną osobą, że nie ma nawet bliskich przyjaciół, którym mogłaby zwierzyć się ze swoich problemów. Jej przyjaciółkami są babki z TVN Style i kamery.