Elżbieta B. po trwającym ponad 3 lata procesie została uznana winną nieudzielenia pomocy umierającej Violetcie Villas i skazana na 10 miesięcy więzienia. Schorowana gwiazda, przebywająca pod opieką Elżbiety B., konała w strasznych warunkach. Jak ujawniły wyniki sekcji zwłok, na jej ciele było tak wiele śladów przemocy, że początkowo biegłym trudno było ustalić jednoznacznie przyczynę śmierci. Okazało się, że Villas była skrajnie niedożywiona, cierpiała na nieleczone zapalenie płuc, złamanie nogi, a na jej ciele widniały liczne siniaki, krwiaki i ślady po wyrwanych włosach. Obrażenia były tak poważne, że syn zmarłej gwiazdy doprowadził do drugiego procesu, domagając się uznania "opiekunki" winną fizycznego i psychicznego znęcania się nad podopieczną.
Przed laty, chcąc ratować matkę, porwał ją z domu i wywiózł do Domu Artysty Weterana w Skolimowie, jednak Elżbieta B. nakłoniła ją do powrotu. Wówczas Krzysztof Gospodarek zawiadomił policję i prokuraturę, te jednak uznały, że w zdemolowanym domu w Lewinie Kłodzkim, pod opieką alkoholiczki, Villas jest całkowicie bezpieczna. Aż doszło do tragedii.
Po odbyciu wyroku Elżbieta B. jak gdyby nigdy nic wróciła do Lewina Kłodzkiego, gdzie znajduje się okupowany przez nią dom Villas. Mimo że testament artystki został uznany za nieważny, bo według oceny biegłych, zmanipulowana i zastraszona przez "opiekunkę" Villas nie miała świadomości, co podpisuje, a dom przeszedł na własność syna artystki, Elżbieta B. nadal okupuje teren posiadłości.
Rozbiła namiot na podwórku i twierdzi, że się stamtąd nie ruszy.
Kłopot w tym, że wprawdzie posiadłość, zgodnie z wyrokiem sądu, jest własnością Gospodarka, to w drugim procesie sąd przyznał Elżbiecie B. prawo do zamieszkania w nim.
Do środka nie wejdę, bo zaraz będą mówić, że coś ukradłam - wyjaśnia w Super Expressie Elżbieta B.. Ale zachowałam sobie kluczyk do furtki od podwórka i tutaj rozbiłam namiot. Czekam na Gospodarka, niech on mnie wpuści do domu!
Jak informuje Fakt, Elżbieta B. przygotowuje sobie jedzenie na przenośnym grillu i myje się w pobliskim strumyku. Zapewnia, że nie opuści posiadłości, z którą wiąże się tak wiele pięknych wspomnień. A jeśli trzeba, sforsuje drzwi.
Mam prawo tu mieszkać - zapowiada stanowczo. Będę walczyć o ten dom, bo tu mieszkają wspomnienia moje i mojej kochanej Violetki. Swoje już odcierpiałam, teraz chcę odzyskać to co jest moje i co mi się należy za tyle lat opieki nad Violetką.
Na orzeczenie sądu w tej sprawie trzeba będzie poczekać do września. Wtedy dopiero prawny spadkobierca będzie mógł usunąć dziką lokatorkę z podwórka.