Maja Sablewska, po wybaczeniu zdrady Wojciechowi Mazolewskiemu odzyskała dobry humor. W szczerym wywiadzie dla Vivy wyznaje, że zawsze czuła, że jej misją jest pomaganie innym. Realizuje ją w swoim programie Sablewskiej sposób na modę, w którym rozwiązuje najcięższe problemy uczestniczek dobieraniem im ubrań. Najwyraźniej wierzy, że każdą depresję da się wyleczyć za pomocą dobrze skomponowanej szafy.
Spotkałam kobietę, która ma ogromny biust i sporą "oponkę", przy metr sześćdziesiąt waży 73 kilo. Wszyscy się z niej wyśmiewają, przez lata nazbierała worek kompleksów. Moda, którą ja preferuję, jest dla wszystkich - wyjaśnia w wywiadzie. Jeśli kobieta nie chce schudnąć i akceptuje siebie to ja jej pokażę takie triki, żeby to, że ma nadwagę, nie miało znaczenia. Dla mnie nie jest problemem ubrać kogokolwiek, czy to jest osoba z nadwagą, czy bardzo szczupła. Chcę ubierać te kobiety w pewność siebie. Taki jest mój plan. Chcę pomagać ludziom. Mam poczucie, że robienie czegoś tylko dla siebie, kiedy jest się osobą publiczną, jest egoistyczne. Fajnie jest zrobić coś pożytecznego dla innych. A jeśli najlepszą rzeczą, jaką robiłam do tej pory była praca nad wizerunkiem, to pomyślałam, że się na tym skupię, pokazując zwykłym kobietom, że ja też kiedyś byłam w sytuacji beznadziejnej. Patrzę na siebie, bo tylko tak mogę dostarczyć kobietom wiarygodnych argumentów. To prawda, nie wyglądałam dobrze i nie akceptowałam tego. To była ciężka praca. Droga przez kryzysy i błędy, które popełniałam.
Na szczęście potem odkryła dietę "zmieniającą rysy twarzy". Dalej było już z górki. Maja skromnie wspomina dzień, w którym wzbudziła taki zachwyt dyrektora programowego TVN-u Edwarda Miszczaka, że z miejsca pozbyła się wszystkich kompleksów.
W czasie X-Factora poszłam na dywanik do dyrektora Miszczaka**. Zrobił mi pranie mózgu. Powiedział mi, że jestem głupia, bo sobie nie zdaję sprawy, jakie mam atuty**_ - wyznaje Sablewska. _I że przed kamerą wyglądam jak milion dolarów.
Niestety, jak przyznaje Maja, nie wszyscy to dostrzegli. Jej byli koledzy z jury okazali się odporni na zachwyt jej osobą. Podobno Wojewódzki lubił w prywatnych rozmowach nazywać ją "kocmołuchem".
Sprawdziłam się w programie - zapewnia odważnie Sablewska. Wyniki oglądalności mówią same za siebie. Tylko chyba nie odnalazłam się w tym kółku wzajemnej adoracji. Nigdy nie zapomnę jak w luźnej rozmowie z Czesławem i Kubą powiedziałam, że w tym programie trzeba mieć jaja, a Czesław na to: "No, największe to masz ty". I wtedy poczułam, że oni mnie nie lubią. Trochę mnie to zabolało.
Od tamtej pory chyba niewiele się zmieniło. Zresztą byłe podopieczne Mai: Edyta Górniak i Marina Łuczenko też chyba niezbyt dobrze ją wspominają. Na szczęście przynajmniej z Dodąudało się zawrzeć pokój. Zobacz: Doda pogodziła się z Sablewską? "Peace!" (FOTO)