Zbigniewowi Wodeckiemu, jak wielu polskim artystom, ZUS wyliczył emeryturę, nie powalającą wysokością. Muzyk żali się w Super Expressie, że przez prawie 50 lat kariery uzbierało się... 1400 złotych.
Mam 1400 złotych emerytury i oczywiście, że muszę pracować - mówi w tabloidzie.
W podobnej sytuacji są także Krzysztof Cugowski, któremu ZUS wyliczył 570 złotych. Obaj nie wspominają oczywiście o bardzo wysokich tantiemach z ZAiKS-u. W ich przypadku to grube kilkaset tysięcy albo nawet miliony złotych rocznie.
W gorszej sytuacji są aktorzy - Beata Tyszkiewicz z emeryturą w wysokości 1350 zł czy Jan Kobuszewski, któremu po 55 latach pracy wyliczono 1200 zł miesięcznie. Po waloryzacji wyszło 2 tysiące, ale aktora i tak nie stać na leki dla żony.
Na szczęście sławni artyści, w przeciwieństwie do zwykłych emerytów, mogą sobie dorobić po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Tak właśnie robi Wodecki. Zresztą, jak ujawnia w Super Expressie, nie chodzi tylko o pieniądze.
Ja na emeryturze bym umarł - zwierza się w tabloidzie. I chyba nie tylko ja, ale też wszyscy ludzie, którzy pracują w tym zawodzie, wymagającym wiecznego popisywania się i wysłuchiwania braw. Mam cykl koncertów nad morzem, później nagrywam płytę, cały czas jest coś do roboty. A skąd biorę siły? Palę pewien gatunek papierosów, których nazwy nie mogę zdradzić, bo to będzie reklama.
_
_