Tuż przed wakacjami Jarosław Kret musiał pożegnać się ze stanowiskiem pogodynka w telewizyjnych Wiadomościach. Kret, który przez pół roku pocieszał się, że wykonując tak daleką od polityki pracę jak zapowiadanie pogody, może czuć się bezpiecznie, zrozumiał, że był w błędzie. Być może zaszkodził mu związek ze znienawidzoną w PiS-ie Beatą Tadlą. Pogodynek wyleciał z pracy dwa miesiące po tym, jak Tadla ujawniła w programie Kuby Wojewódzkiego, że jeszcze nigdy nie przeprowadzała wywiadu z politykiem, który by się tak trząsł jak Andrzej Duda. Przypomnijmy: Tadla o Dudzie: "Nie spotkałam wcześniej człowieka, który byłby tak strasznie zdenerwowany, cały się trząsł!"
W ten sposób Tadla i Kret zostali bez pracy, za to z kredytem w wysokości 860 tysięcy złotych, zaciągniętym na segment pod Warszawą.
Teraz zastanawiają się, co dalej. Jeden z tabloidów, podobno powołując się na znajomego pary, spekulował, że być może poszukają szczęścia w Londynie.
Ludzie wymyślają różne rzeczy - komentuje Kret w rozmowie z tygodnikiem Rewia. A to dla mnie poważna sprawa, a nie zabawa w piaskownicy, gdzie trzeba bić się o zabawki. Wiele osób wspomina moje programy podróżnicze. Chciałbym do nich wrócić. Może zrobię taki cykl w Internecie...?
Tadla z kolei właśnie odmówiła Polsatowi, który zaprosił ją do Tańca z gwiazdami. Wygląda na to, że, w odróżnieniu od Hanny Lis, chce jednak być nadal kojarzona z dziennikarstwem politycznym. Właśnie pisze na ten temat książkę, której premiera zapowiedziana jest na jesień.
Jestem na nowym etapie życia i nie chcę się rozpraszać - wyjaśnia Beata w rozmowie z Rewią. Uwielbiam tańczyć, ale to musi jeszcze poczekać. W książce opowiadam o swoich doświadczeniach, emocjach, jakie przeżyłam, pracując w telewizji. To są słodkie i gorzkie historie o tym, co się dzieje, kiedy wyłączają się kamery.
Podobno myśli także nad założeniem swojej agencji medialnej. Na razie pracuje w takiej firmie, ale należącej do kolegi, Adama Federa.