Khloe Kardashian, która od kilku miesięcy przeżywa renesans kariery dzięki swojej mocno odchudzonej sylwetce, twierdzi, że wcale nie musi się głodzić, aby uzyskać tak świetny efekt.
32-letnia celebrytka zapewnia, że w trakcie diety, która opiera się na spożywaniu 400 kalorii (!) dziennie, miewa tzw. "cheat days", czyli dni, kiedy pozwala sobie absolutnie na wszystko.
Gwiazdka podzieliła się na swojej stronie pamiętnikiem z takich właśnie "oszukanych dni" i przyznała, że potrafią ją "odrobinę rozleniwić".
To był zdecydowanie jeden z tych dni. LOL. McMuffin z jajkiem na śniadanie + cztery ciastka, na lunch paluszki z kurczaka i halibut w panierce z migdałów ze smażonym awokado. Do tego czekoladowy batonik - napisała.
Przyznała także, że na imprezie urodzinowej (tej samej, po której atakowano ją za bycie "zbyt kościstą") swojej babci zjadła sporo tortu.
Ciekawe, czy osobisty trener Khloe, Gunnar Peterson pochwaliłby te praktyki. Kardashianka upiera się jednak, że gdyby nie "dni obżarstwa", nigdy nie wytrwałaby na diecie.
Muszę mieć swój dzień rozpusty. Bez dyskusji. Kiedy czuję się zbyt obwarowana zakazami, jest mi jeszcze trudniej wytrzymać – przekonuje.