We wrześniu minie rok odkąd Michał Figurski trafił do szpitala z rozległym wylewem krwi do mózgu. Jak stwierdzili lekarze, pękło osłabione wieloletnią cukrzycą naczynie krwionośne w jego głowie. Po poważnej operacji neurochirurgicznej prezenter przez kilka dni utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu okazało się, że musi na nowo uczyć się najprostszych czynności takich jak chodzenie i samodzielne jedzenie. W szpitalu spędził pół roku.
Przez ten czas lekarze próbowali przekonać go, żeby zmienił tryb życia, a szczególnie odżywiania, o ile nie chce, by sytuacja się powtórzyła. W końcu sam Figurski przyznał w wywiadzie, że sam był sobie winien. Gdyby nie zaniedbał cukrzycy, odżywiał się zdrowo i zrezygnował z używek, być może nie doszłoby do wylewu.
Po kilku miesiącach rehabilitacji prezenter nadal porusza się na wózku inwalidzkim, a w codziennych czynnościach jest zdany na pomoc bliskich, czyli rozwiedzionej żony i nastoletniej córki. Nowa partnerka porzuciła go bowiem krótko po opuszczeniu szpitala. Jak donoszą znajomi Figurskiego, przynajmniej wyciągnął wnioski ze swojej sytuacji.
Znajomi namawiali go na wegetarianizm już od dawna, ale dopiero niedawno udało się go przekonać. Kiedyś uważał to za fanaberię, ale teraz widzi, że wyeliminowanie mięsa i zbilansowane odżywianie poprawiają stan jego zdrowia - ujawniają w rozmowie z magazynem Gwiazdy. Odeta i córka obiecały, że będą mu pomagać przygotowywać potrawy i pilnować diety.
Ostatnio fotoreporter tabloidu wyśledził Figurskiego na wózku inwalidzkim, z córką w supermarkecie. Michał trzymał na kolanach półtoralitrową butelkę coca-coli z czerwoną etykietą. Miejmy nadzieję, że kupił ją dla córki.