Od początku kariery Kim Kardashian, czyli od czasu "wypłynięcia" porno wideo z jej udziałem, wiele osób zastanawia się, na ile jej ogromna pupa jest dziełem natury, a na ile wynikiem ciężkiej pracy chirurga. Na przestrzeni lat, kształt jej pośladków ewoluował w różnych kierunkach. Pojawiły się w końcu domysły, że Kim nosi specjalne silikonowe wkładki, powiększające pupę.
Wreszcie celebrytka postanowiła rozwiać te wątpliwości i przyznała się do regularnego przyjmowania zastrzyków. Twierdzi jednak, że robi to… ze względu na łuszczycę, a pośladki są właśnie miejscem, w które musi być wstrzykiwane lekarstwo.
Kim ujawnia, że do wizyty u dermatologa namówiła ją mama, która zauważyła na jej nogach niepokojące zmiany.
Jeden z moich sąsiadów był lekarzem więc regularnie go odwiedzałam. Robił mi zastrzyki z kortyzonu. Ostrzegał, że mogą się po nich pojawić różne wgłębienia na moich pośladkach. I tak się oczywiście stało. Chwilę później paparazzi zrobili mi zdjęcie, na którym widać te nierówności. I pewnie stąd wzięły się plotki, o tym że coś sobie powiększałam, ale to nieprawda - przekonuje Kardashianka.
Wierzycie, że "wgłębienia" i większy rozmiar pupy Kim, to jedynie skutki uboczne leczenia łuszczycy?