Edyta Górniak tuż po koncercie sylwestrowym w Krakowie uznała, że właściwie nie ma ochoty wracać do Warszawy. Tym bardziej, że czekali tam na nią byli teściowie gotowi podjąć kolejne próby przemycenia Allana do więzienia na widzenie z ojcem.
Podobno Edyta kilkakrotnie tłumaczyła im, że takie doświadczenia może okazać się traumą dla delikatnej psychiki dwunastolatka, a specjalista psycholog radzi, by zaczekać jeszcze przynajmniej rok, jednak teściów nie przekonała.
W tej sytuacji piosenkarka uznała, że skoro ma możliwość zapewnić synowi spokój i zamieszkać w mieście, które bardzo jej się spodobało, to nie ma na co czekać. W pośpiechu spakowała rzeczy i wprowadziła się do domu położonym na zamkniętym osiedlu w podkrakowskich Mogilanach. Nie była jednak do końca pewna swojej decyzji o przeprowadzce. W każdym razie nie na tyle, by kupić dom na własność.
Jak donosi Dobry Tydzień, tylko wynajmuje wartą 1,5 miliona złotych willę.
Niestety, właśnie okazało się, że musi się z niej wyprowadzić.
Właściciel domu jest niestabilny emocjonalnie - ujawnia w rozmowie z katolickim tabloidem znajomy artystki. Przychodził do Edyty nawet w środku nocy, walił w drzwi albo coś wykrzykiwał pod jej oknami. Raz nawet zrugał jej syna. Wykorzystywał naiwność i ufność Edyty. Żądał bajońskich sum za rzekome rachunki, których nie chciał jednak przedstawiać.
Czyli pod względem szczęścia Edyty do ludzi, nic się ostatnio nie zmieniło.
Zastraszona artystka jeszcze przed wyjazdem na wakacje do Kalifornii wypowiedziała umowę najmu. Na szczęście pomogli jej sąsiedzi. Zwłaszcza po plenerowym pikniku świętojańskim, który urządziła dla nich w czerwcu, zależało im na tym, by została na osiedlu.
Poszukali dla Edyty odpowiedniego domu na tym samym osiedlu, ale z dala od tamtego feralnego lokum - pisze tabloid. Pomogli jej też załatwić wszystkie formalności. Po powrocie z USA, piosenkarka mieszkała przez jakiś czas w hotelu, a Allana wysłała na obóz nad polskie morze. Niebawem wprowadzi się do nowego domu.
_
_