Damięccy nie przejmują się tym, że tysiące uczniów narzekają na ich nudne "wykłady". Nadal nie przepuszczają żadnej szkole, biorąc pieniądze za opowiadanie o swoim życiu (które wszystkich pasjonuje, musi!) i kawały o Żydach, Murzynach, teściowych i "robieniu laski". Wraz z nadejściem wiosny przebudzili się i ruszyli w kolejną "trasę". Tym razem tata Mateusza przyjechał po pieniądze do liceum w Świebodzicach:
Na spotkanie z Maciejem Damięckim zapraszał sam dyrektor – wspomina uczeń LO. Zachęcał do zapłacenia 3 złotych [obniżyli stawkę?], mówił, że "naprawdę warto" [haha - proszą już dyrektorów o wsparcie]. Inna nauczycielka stwierdziła, że "będzie bardzo ciekawie". Nikt z nich nie miał racji. Spotkanie miało trwać godzinę, a przedłużyło się do półtorej. Wszyscy mieli dość opowieści o sobie, o rodzinie i teatrze. Sprawiał wrażenie, jakby znał te pogadanki na pamięć. Najgorsze jednak były żarty o teściowej, Żydach i... podpaskach. Chcieliśmy tylko wyjść stamtąd jak najszybciej.
Zabawne – uczniowie przecież zawsze kombinują, jak ominąć lekcje. Ale kto by chciał słuchać takich kawałów? A ten czerstwy brzmiał tak: "Podobno kobiety już nie chcą podpasek ze skrzydełkami - chcą całych ptaszków!"
Ha. Ha. Ha.
Na koniec Maciej Damięcki zapowiedział, że jeżeli chcą... może ich odwiedzić także jego syn. Co za bezczelność :) Licealiści chyba jednak wybraliby lekcję matematyki. Ale Mateusz i tak przyjedzie.