Courtney Cox, znana wszystkim z niezapomnianej roli Moniki w kultowym serialu "Przyjaciele", wystąpiła w nowym odcinku programu znanego podróżnika, Beara Gryllsa.
52-letnia aktorka szczerze opowiedziała o swoich zmaganiach z presją bycia "na świeczniku" oraz trudnościach w pogodzeniu się z upływającym czasem. Siedząc na wzgórzu wyznała, że "nie jest łatwo jej się starzeć, ale parę rzeczy już zrozumiała".
Próbowałam oszukać naturę, ale nie da się. Czasami mimo, że robisz co w twojej mocy, nagle patrzysz w lustro i myślisz sobie: "Boże, wyglądam koszmarnie". Zrobiłam ze sobą rzeczy, których żałuję. Na szczęście były to też zabiegi odwracalne. Dzięki Bogu, bo delikatnie mówiąc, nie wyglądałam najlepiej, a ludzie w mediach społecznościowych potrafią być okrutn**i** - powiedziała. Teraz mam nowe motto: "niech się dzieje, co chce!"
Najpiękniej ci w naturalności, w twoich oczach widać blask - pocieszał ją prowadzący.
Aktorka przyznała także, że dziś stara się oswoić ze zjawiskiem starzenia. Pomaga jej w tym córka ze związku z Davidem Arquette, Coco.
Istnieją pewne plusy bycia coraz starszą, np. patrzenie jak dorasta moja córka. Właśnie skończyła 12 lat i widzę w niej dużo podobieństw do mnie. Cieszę się, że to, co przeszłam mogę wykorzystać, by mądrze ją wychować - dodała.
Przypomnijmy, że kilka lat temu Courtney pokłóciła się o zabiegi odmładzające ze swoją przyjaciółką, Jennifer Aniston: Pokłóciły się o... BOTOKS!