Niecałe trzy lata temu głośno było o nagłej sympatii do Rosji, jaką zapałał Gerard Depardieu. Aktor zmienił nawet obywatelstwo na rosyjskie. Niestety, nie wszędzie na Wschodzie go polubiono. Przypomnijmy: Ukraina ogłosiła Gerarda Depardieu "zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego"!
Teraz najwyraźniej miłością do krajów Europy Wschodniej zapałał Steven Seagal. Dawno niewidziany na ekranie gwiazdor kina akcji lat 80. i 90. pod koniec zeszłego roku spotkał się z prezydentem Rosji, parę dni temu odwiedził zaś Białoruś.
Seagal przyleciał do Mińska w ramach współpracy z firmą Wargaming, zajmującą się tworzeniem gier komputerowych. Przy okazji wyprosił spotkanie z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką, co - jak twierdzi rzeczniczka polityka - od dawna było jego marzeniem.
Seagal został przywitany przez Łukaszenkę podarunkami. Dostał między innymi książkę i sztylet. To prawdziwy męski prezent – oświadczył prezydent. Zachwycony gestem prezydenta Seagal wyjawił, że płynie w nim białoruska krew.
Spotkanie na terenie rezydencji Łukaszenki pod Mińskiem miało wydźwięk nieformalny. Prezydent skupił się na pokazaniu gwiazdorowi okolicy i oprowadził go po... polach uprawnych (poprzednio uczył Depardeiu koszenia trawy kosą). Potem zaprosił go na degustację warzyw prosto z grządki. Seagal komplementował krajobrazy, po czym zjadł świeżo oskrobaną przez Łukaszenkę marchewkę. Pozował też do zdjęć z arbuzami.
Zobacz też: Seagal zagrał koncert dla prorosyjskich separatystów!**
Seagal łączy siły z ulubieńcem Putina**