Podczas gdy przerażająca moda na bycie "żywą lalką" staje się coraz bardziej popularna, głośno się robi o jej ofiarach. "Żywy Ken", Rodrigo Alves wydał równowartość ponad 1,5 miliona złotych i przeszedł aż 42 operacje, po których w końcu odpadł mu nos. Lekarze zrobili wszystko, żeby zrekonstruować mu odrzucaną przez organizm chrząstkę. Chyba się udało, bo wymalowany "na Trumpa" Alves poszedł ostatnio na randkę.
Zobacz: "Żywy Ken" o uzależnieniu od operacji plastycznych: "Kończę z tym! Wykonam tylko w nagłym wypadku!"
"Żywym lalkom" trudno jednak nawiązać bliższe relacje z kimś, kto sam nie jest uzależniony od operacji. Z jednej strony wygląda zbyt "zwyczajnie" i "niedoskonale", z drugiej może uważać, że efekty operacji są monstrualne, a nie piękne. Dlatego "prawdziwe" Barbie i Kenowie najlepiej czują się we własnym towarzystwie.
Ostatnio "żywe lalki" spotkały się w mieście Augora Hills w Kalifornii, gdzie nagrywają wspólne reality show. Oprócz Alvesa pojawiła się Angelique "Frenchy" Morgan, Justin Jedica, Maurucio Galdi oraz ich równie oryginalni koledzy.
Francuska "tancerka egzotyczna" była jedyną kobietą w grupie i chyba musiała być rozczarowana tym, że wcale nie ma największej pupy, największej liczby silikonowych wszczepów, ani nawet najmocniejszego makijażu.
Najważniejsze, że udało im się zrobić sesję zdjęciową zanim poodpadały im nosy. Zobaczcie zdjęcia.