Beata Kozidrak 8 lipca tego roku rozwiodła się z Andrzejem Pietrasem po 36 latach małżeństwa. Podobno miała już dość jego zdrad, które ponoć zakończyły się przyjściem na świat nieślubnego dziecka.
Po rozwodzie piosenkarka wyraźnie rozkwitła. Niedawno udzieliła magazynowi Pani szczerego wywiadu, w którym wyznała, że jest na nowo zakochana i namawiała kobiety, by nie marnowały życia na trwanie w nieudanych związkach.
Z pewnością łatwiej wyrwać się z toksycznej relacji, mając takie zaplecze finansowe jak Beata. Po podziale wartego kilkanaście milionów złotych majątku i zastrzeżeniu praw autorskich do twórczości Bajmu, Beata może z optymizmem patrzeć w przyszłość. Zwłaszcza że właśnie nagrała nowy album, którego premiera została zaplanowana na połowę września. Biorąc pod uwagę, że piosenkarka rozlicza się na nim ze swoją trudną przeszłością, płyta na pewno wzbudzi zainteresowanie, szczególnie kobiet.
Jedyną niedogodnością jest to, że jeszcze przez pół roku Kozidrak będzie musiała znosić obecność męża na koncertach i podczas negocjacji biznesowych. Pietras nie zamierza bowiem zrezygnować z ostatniej szansy zarobienia na byłej żonie.
Jak donosi Super Express, nadal negocjuje jej kontrakty. Przy okazji podwyższył stawkę koncertową Bajmu.
Jeszcze do niedawna za koncert zespołu trzeba było zapłacić od 45 do 50 tysięcy złotych. Obecnie Pietras żąda 60 tysięcy.
Żeby wynająć Beatę z Bajmem na dwugodzinny występ, trzeba zapłacić 60 tysięcy i stawka nie jest do negocjacji - ujawnia były mąż piosenkarki.
Co ciekawe, podczas obecnej trasy koncertowej Bajmu "Bingo Tour" grane są również utwory z solowej płyty wokalistki - pisze Super Express. Oficjalna strona grupy również pomaga w promocji. Pieniądze trafią więc do kieszeni zwaśnionych małżonków. Nawet jeśli Beata zdecyduje się na występy solowe, może liczyć na fortunę.
_
_