Jan Śpiewak od lat nagłaśniał aferę reprywatyzacyjną w Warszawie i alarmował, że mafia wyłudzająca działki i kamienice w centrum miasta i wyrzucająca ludzi z mieszkań współpracuje z ważnymi politykami. Dziś o skandalu ujawnianym przez 29-letniego radnego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze mówi już cała Polska.
Odzyskiwanie kamienic stało się świetnym biznesem, pozwalającym przy niemal zerowych nakładach, odzyskiwać budynki warte miliony. Od lat w Warszawie trwał proceder przejmowania nieruchomości - działek i kamienic miejskich wraz z lokatorami. Bogaciły się na tym osoby, które umiały uzyskiwać prawa do kamienic od byłych właścicieli. Po przejęciu budynków zazwyczaj brutalnie pozbywali się mieszkających tam od lat lokatorów. Człowiekiem, który stoi za nagłośnieniem i piętnowaniem praktyk związanych z dziką reprywatyzacją jest Jan Śpiewak.
Śpiewak od dawna krytykuje niegospodarne zarządzanie Warszawą przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Wytyka jej prowadzenie chaotycznej polityki przestrzennej, traktowanie urzędów jak prywatnych folwarków, ignorowanie głosu mieszkańców przy podejmowaniu kluczowych decyzji inwestycyjnych, ale przede wszystkim bierność w sprawie reprywatyzacji. Według Śpiewaka w Warszawie działa mafia reprywatyzacyjna i Hanna Gronkiewicz-Waltz jest za to odpowiedzialna. Należą do niej biznesmeni, prawnicy i urzędnicy warszawskiego ratusza.
Szczegóły działania grupy wyspecjalizowanych "odzyskiwaczy" nieruchomości opisała Gazeta Wyborcza. "Odzyskiwacze" to biznesmeni i prawnicy, którzy zajmowali się odnajdywaniem dawnych właścicieli lub ich spadkobierców i odkupywaniem roszczeń. Roszczenie do jednego z budynków w centrum Warszawy odkupiono za 50 zł. Częstą praktyką "odzyskiwaczy" było występowanie do sądu w imieniu osób, które - jeśli żyłyby - miałyby ponad 100 lat. „Odzyskiwacze” po przejęciu kamienic zatrudniali "czyścicieli" - przestępców, którzy bezwzględnymi metodami pozbywali się lokatorów: podnosili wielokrotnie czynsze, odcinali prąd i gaz, zaszczurzali im mieszkania i klatki schodowe. Śpiewak szacuje, że na skutek działania procederu złodziejskiej reprywatyzacji ucierpiało ponad dziesięć tysięcy osób.
Dziennikarze opisali działania mecenasa, który dla siebie i swoich klientów odzyskał ok. 50 prestiżowych adresów w stolicy. Możliwe to było dzięki jego powiązaniom z urzędnikiem warszawskiego ratusza, który przez lata zajmował się reprywatyzacją i wydawał pozytywne dla mecenasa decyzje.
Jedną z nieruchomości, której okoliczności reprywatyzacji budzą największe emocje jest działka znajdująca się obok Pałacu Kultury i Nauki. Jej wartość szacuje się na 160 milionów złotych! Miasto bezpodstawnie zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wykupili roszczenia do działki. Gazeta Wyborcza podała, że w 2012 r. jeden z „odzyskiwaczy” odebrał od wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego decyzję o zwrocie działki - Rudnicki kilka tygodni później zrezygnował z pracy w ratuszu. Po czasie okazało się, że panowie znali się – byli wówczas współwłaścicielami nieruchomości w Zakopanem.
Według Śpiewaka prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz przyzwalała na karygodne działania urzędników warszawskiego ratusza, ponieważ sama nie ma czystego sumienia w sprawie przejęcia kamienic. Jej mąż zyskał bowiem kamienicę dzięki nieczystym działaniom reprywatyzacyjnym. Chodzi o nieruchomość przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie, która przed wojną należała do rodziny Stanisława Likiernika, oficera AK. Po wojnie została wyłudzona przez oszusta, który użył w tym celu sfałszowanych pełnomocnictw i niemal natychmiast sprzedał ją wujowi Andrzeja Waltza (męża Hanny Gronkiewicz Waltz). Po jego śmierci mąż prezydent Warszawy odziedziczył kamienicę. Waltzowie i reszta spadkobierców sprzedali nieruchomość razem z jej lokatorami (!) w 2006 r. Było to tuż przed wyborami samorządowymi, w których Hanna Gronkiewicz-Waltz starała się o swoją pierwszą kadencję. Dziś tłumaczy, że to... Lech Kaczyński oddał kamienicę jej rodzinie, mimo że z dokumentów wynika, że zwrot nastąpił w czasie, gdy Lech Kaczyński nie był już prezydentem Warszawy. Ustalenie prokuratury, która w 2010 r. zajęła się sprawą zwrotu kamienicy rodzinie Waltzów są druzgocące. Prokuratura ustaliła, że nastąpiło "rażące naruszenie prawa" oraz, że "Jan Kiepski - wuj męża Hanny Gronkiewicz Waltz – nie był uprawniony do złożenia wniosku". Prezydent Warszawy, mimo wielu apeli Śpiewaka i stowarzyszenia Miasto Jest Nasze nie wyjaśniła tej sprawy. Zasłaniała się niewiedzą. O lokatorach, którzy zostali sprzedani wraz z kamienicą mówi dziś, że nie wie co się z nimi stało, bo nie kontaktowali się z nią, gdy była prezydentem miasta.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział wznowienie śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej – innej działaczki lokatorskiej, która w 2011 roku została spalona żywcem w Lesie Kabackim (!). Jolanta Brzeska była działaczką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, które miało reprezentować interesy osób mieszkających w budynkach zwróconych spadkobiercom dawnych właścicieli. Zaginęła 28 lutego 2011 roku. Zwęglone zwłoki 64-letniej kobiety odnaleziono 1 marca. "Z powodu niewykrycia sprawców" warszawska prokuratura umorzyła śledztwo.