Zdymisjonowanie Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP okazało się pierwszym pomysłem nowo powołanej Rady Mediów Narodowych pod kierownictwem Krzysztofa Czabańskiego. Podobno Czabański ma żal do Kurskiego o... oszczędzanie na dziennikarzach, związanych z TV Republika i Gazetą Polską. Ponoć skarżyli się na prezesa, że nie daje im z kasy TVP tyle, ile by chcieli. Zobacz: Kurski po swojej nieudanej dymisji: "Nie wiedziałem, że mam takich słabych przeciwników"
"Pucz" jednak się nie powiódł, bo odwołany Kurski natychmiast pobiegł na skargę do biura Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzkiej, gdzie urzęduje prezes partii i przełożony prezydenta oraz premier Polski, Jarosław Kaczyński.
Kaczyński podobno nie miał nic przeciwko zwolnieniu Kurskiego, jednak nie spodobał mu się sposób, w jaki przeprowadził to Czabański.
Jak ujawnia w Fakcie polityk PiS-u, Kaczyńskiego zirytowała samodzielność szefa Rady Mediów Narodowych oraz jego nadmierna pewność siebie. Dlatego postanowił dać mu nauczkę.
Pozycja Czabańskiego bardzo osłabła - przyznaje informator tabloidu. Na Nowogrodzkiej usłyszał, że kierowana przez niego Rada Mediów Narodowych może istnieć, ale równie dobrze może jej nie być**.**
Czabański został zmuszony do wycofania się z zapisu w regulaminie konkursu na prezesa TVP, że kandydaci muszą dysponować dwuletnim doświadczeniem w mediach. Ten punkt wykluczał kandydaturę Kurskiego, który w TVP pracuje dopiero od stycznia. Pojawił się za to zapis o konieczności przedstawienia przez kandydata na prezesa dwóch koncepcji programowych TVP - jednej przy obecnych założeniach budżetowych, a drugiej na wypadek, gdyby wpływy z abonamentu były o 10 procent wyższe. Ktoś, kto nie zna budżetu TVP tak dobrze jak Kurski, nie ma w tej konkurencji szans.
"Kura" zyskał tym zapisem absolutną przewagę, bo ma dostęp do dokumentów organizacyjnych i finansowych - ocenia informator gazety.
Wygląda na to, że stanowisko prezesa Kurski ma zapewnione, o ile Jarosław Kaczyński nie zmieni nagle zdania. Ania Popek pewnie się ucieszy.