_
_
Smoleńsk w reżyserii Antoniego Krauzego jest chyba najbardziej wyczekiwanym polskim filmem tego roku. Nie z powodów walorów artystycznych - te, sądząc po zwiastunie i fakcie zatrudnienia Anny Samusionek, raczej nie będą wysokie - ale z racji towarzyszących mu ogromnych kontrowersji. Mieszane uczucia wzbudzał już trailer produkcji, zgodnie z którym przyczyną katastrofy rządowego TU-154M był zamach. Mimo to film nie spodobał się jednak Jarosławowi Kaczyńskiemu. Miał on opuścić specjalny przedpremierowy pokaz mówiąc: "To nie tak było".
Twórcy musieli wpaść w panikę, bo ostateczną premierę przesunięto na bliżej nieokreślony termin i rzucono się do pośpiesznego przemontowywania obrazu. Oficjalnym powodem były "problemy z efektami specjalnymi", jednak środowisko filmowe nie miało wątpliwości, że chodziło raczej o dezaprobatę "kogoś wysoko postawionego", a nie tajemnicze kwestie techniczne. Andrzej Saramonowicz był nawet bardziej dobitny: .
Producentom Smoleńska udało się wreszcie pokonać przeciwności losu i zorganizować premierę, którą zaplanowano na dzisiaj. Jest wyjątkowa z kilku powodów: po pierwsze, odbędzie się w drogiej i prestiżowej lokalizacji, jaką jest Teatr Wielki-Opera Narodowa, po drugie - nie pojawią się na niej dziennikarze największych serwisów informacyjnych, którym odmówiono również tzw. pokazów prasowych. Nie zaproszono też niektórych rodzin ofiar katastrofy. Będzie za to... Doda. Zobacz: Doda chwali się zaproszeniem na "Smoleńsk"! "Będę chodzić, na co mam ochotę"
Dodatkowo, wszystkie ekipy telewizyjne, które chcą relacjonować premierę, muszą w zgłoszeniu podać swoje numery PESEL, co oznacza, że na widowni obecne będą najważniejsze osoby w państwie. Sala pomieścić może 1700 osób, szykuje się więc jedna z największych i najhuczniejszych premier ostatnich lat.
Chcielibyście to obejrzeć?
Smoleńsk wchodzi do kin w najbliższy piątek.