Od dawna mówi się o problemach zdrowotnych Martyny Wojciechowskiej. Choć gwiazda TVN-u dba o prywatność i rzadko zdradza szczegóły swojej kondycji, regularnie informuje fanów o postępach w leczeniu. Reporterka nie zmieniła jednak trybu życia i nadal lubi sporty ekstremalne, niebezpieczne podróże i jazdę motocyklem. Ostatnio wypadek skończył się "tylko" wszczepieniem implantu obojczyka, co zachęciło Martynę do podjęcia jeszcze większych wyzwań.
Okazało się, że zbytni wysiłek tuż po operacji nie był najlepszym pomysłem. Przed chwilą Martyna poinformowała fanów na Facebooku, że przeciążyła bark, co skończyło się komplikacjami. Wzruszona wyznała, że przez to przyszłość jej programu Kobieta na krańcu świata stoi pod znakiem zapytania.
Wierzę w to, że niemożliwe nie istnieje. I tak jest, ale czasem pewne rzeczy wymagają więcej czasu. Chciałabym abyście to, co mam do powiedzenia usłyszeli z pierwszej ręki, ode mnie, a nie przez pośredników - powiedziała w nagraniu. W tę niedzielę nie będzie pierwszego odcinka nowego sezonu programu Kobieta na krańcu świata.
Mam za sobą trudny rok. W październiku zaczęłam chorować. Ta moja choroba przeciągała się miesiącami i kiedy już myślałam, że będzie dobrze, że czas wrócić do pracy, to przyszło mi się zmierzyć z największą tragedią. A przede wszystkim mi i mojej córce. Straciłyśmy bliską nam osobę i wiedziałam, że nie mogę wrócić do pracy dopóki obie nie będziemy na to gotowe.
Długo o tym rozmawiałyśmy i w końcu postanowiłyśmy, że wyjedziemy razem, mama i córka. Że jedziemy na plan programu "Kobieta na krańcu świata". I tak się stało, to był wspaniały wyjazd. Myślałam, że to koniec naszych problemów, że to trudny czas, ale ze wszystkim sobie poradzimy. Ale zdarzył się wypadek. Nie szarżowałam, nie jechałam szybko. Całe życie jeździłam motocyklem. Poślizgnęłam się, uderzyłam w barierę energochłonną, złamałam obojczyk. Błąd, drobnostka. Ale taka, która ma konsekwencje.
Konieczna była operacja, tytanowy implant, śruby. W wszystko się udało, tylko... chyba za bardzo chciałam. Za bardzo chciałam wrócić do pracy i pokazać sama sobie, że dam radę, bo przecież nigdy się nie poddaję. Przeciążyłam bark. Tydzień po operacji byłam już na planie programu. I niestety, tytanowe śruby nie wytrzymały. Konieczna była druga operacja, tym razem dużo bardziej skomplikowana.
Jestem wciąż w ortezie. Rehabilituję się, ale to wymaga jeszcze czasu i cierpliwości. O to czasem trudno. I to jest ten moment, kiedy muszę przyznać, że nie wszystko ułożyło się tak, jak chciałam. Że nie dałam rady. Nie wyjechałam realizować kolejnego odcinka programu "Kobieta na krańcu świata".
Teraz potrzebuję waszego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek, bo jest mi naprawdę ciężko. Mam nadzieję, że będę szybko zdrowieć. Nie wiem, czy w ogóle i kiedy program "Kobieta na krańcu" świata wróci na antenę.