Krzysztof Gojdź, promujący się jako "chirurg gwiazd TVN-u", pozazdrościł swoim sławnym pacjentkom i na początku tego roku również postanowił zostać celebrytą. Zaczął od ujawniania sekretów urody swoich klientek i wyliczania, jakie zabiegi wykonywały w jego gabinecie. Szybko poczuł się ekspertem od wszystkiego. Bardzo lubi też chwalić się swoimi pieniędzmi, samochodami i kpić z biedniejszych, których nazywa "Polakami-cebulakami".
Dziś pochwalił się zdjęciem z kieliszkiem szampana z samolotu. Podkreślił, że co 3 tygodnie lata pierwszą klasą w miejsca, gdzie nie ma biednych "cebulaków":
Gojdź uważa, że "hejterzy", czyli ludzie, którzy krytykują takie wpisy, zwyczajnie mu zazdroszczą i "wali go" to, co mówią.
Jestem osobą, która odnosi sukcesy na świecie - podkreśla. To ludzi drażni. To, że jeżdzę Ferrari, latam w pierwszej klasie do Australii, to moje życie. Wali mnie to, co mówicie.
Wydaje się jednak, że ludzi drażnią nie pieniądze Gojdzia lecz on sam. Nie tylko pokazuje, że nie ma klasy afiszując się majątkiem przed biedniejszymi, to jeszcze zaniepokoił pacjentki swoim brakiem dyskrecji.
Rok temu każda celebrytka marzyła o zdjęciu z nim. Dzisiaj jakoś nie - komentuje Karolina Korwin Piotrowska w swoim felietonie na o2.pl pt. Kity lata 2016. Gadulstwo i chęć medialnego lansu nie popłaca wizerunkowo, choć stan konta się zgadza. W trzy miesiące wakacji rekordowa, przewyższająca newsy o Górniak, Szulim, Rozenek czy Dodzie razem wzięte, ilość newsów w serwisach plotkarskich, z czego 99 procent sam sprowokował, bijąc na głowę największych lansiarzy.