Pół roku temu Doda podjęła decyzję o tym, że będzie reklamować prezerwatywy. Oczywiście z pobudek czysto ideologicznych: Rozumiem problemy młodych ludzi, związane z niepożądaną ciążą lub wirusem HIV - tłumaczyła, żeby nikt czasem nie pomyślał, że zachęciło ją do tego wynagrodzenie w wysokości pół miliona złotych i firmowe auto z reklamą na karoserii. Aby jeszcze mocniej podkreślić bezinteresowność udziału w tej kampanii, Rabczewska ogłosiła, że całą sumę, którą otrzyma od producenta prezerwatyw, przekaże na cele charytatywne.
Portal Wiadomości24 poinformował, że pieniądze Dody zasilą konta oddziałów ortopedycznych. Pierwszy na liście znalazł się szpital im. Radlińskiego w Łodzi. Jednak przez pół roku nikt z pracowników szpitala nie zobaczył nawet złotówki.
Pieniądze od pani Dody nie wpłynęły na konto szpitala - informuje Dyrektor Wojewódzkiego Centrum Ortopedii i Rehabilitacji Narządów Ruchu w Łodzi. Nikt się ze mną w tej sprawie nie kontaktował.
Producent prezerwatyw, które reklamowała Doda, składa jednak kolejne obietnice:
Właśnie przygotowujemy zakup sprzętu m.in. dla szpitala ortopedycznego w Łodzi. Planujemy też sponsorowanie jednej z łódzkich szkół baletowych.
Biorąc pod uwagę, że od złożenia przez Dodę obietnicy minęło już ponad pół roku, te słowa nie brzmią zbyt przekonująco.
Doda zdaje sobie sprawę z konieczności ocieplenia wizerunku - pisze na Żywo. Dwa tygodnie temu zaprosiła do swojej loży dzieci z domu dziecka. Może jednak zamiast składać nowe obietnice powinna zadbać o wypełnienie starych?