Edyta Górniak podczas sylwestrowego pobytu w Krakowie uznała, że właściwie nie ma ochoty wracać do Warszawy. Tym bardziej, że czekali tam na nią byli teściowie gotowi podjąć kolejne próby przemycenia Allana do więzienia na widzenie z ojcem.
Chociaż Edyta kilkukrotnie tłumaczyła im, że takie doświadczenia może okazać się traumą dla dwunastolatka, powołując się na opinię psychologa, to teściów nie przekonała. W tej sytuacji uznała, że bezpieczniej będzie przeprowadzić się do Krakowa. Zwłaszcza że podobno w warszawskiej szkole Allanowi dokuczali koledzy. Edyta z synem wynajęli wart półtora miliona złotych dom, położony na zamkniętym osiedlu w podkrakowskich Mogilanach. Niestety szybko zaczęły się kłopoty z sąsiadami.
Jeden sąsiad z niewiadomych przyczyn podawał się za jej menedżera, przez co naraził ją na utratę intratnych kontraktów - ujawnia w rozmowie z Faktem znajomy Edyty. Drugi przychodził do niej po nocach z awanturami i dobijał się do jej drzwi. Pewnego dnia obrzucił jej syna Allanka obelgami.
Co gorsza, tym drugim mężczyzną okazał się właściciel domu, w którym mieszkała. Swoją drogą to dziwne, że Górniak ciągle trafia na takich ludzi. Edyta, nie widząc innego wyjścia, wymówiła umowę najmu i wyjechała z synem do Kalifornii. Na szczęście życzliwi sąsiedzi, których ujęła zorganizowanym przez siebie koncertem świętojańskim znaleźli jej drugi dom, w innej części tego samego osiedla. Z nimi podobno połączyły ją przyjacielskie relacje.
Nigdy nie żyłam z sąsiadami blisko. W Krakowie mam jednak sąsiadów, którzy są moimi przyjaciółmi. Spotykamy się na kawę, pomagamy sobie przy dzieciach, siedzimy razem z ogrodzie, robimy grille. Jest wspaniale - ujawnia Górniak w rozmowie z Faktem. Miałam tu różne doświadczenia. Panie Boże czuwaj, żebym nie była bezdomna. Ktoś mi źle życzył, żebym nie miała domu. Są różni sąsiedzi i sąsiad sąsiadowi nierówny. Na szczęście przewaga jest tych dobrych.
_
_
__