Od początku było wiadomo, że Smoleńsk będzie najbardziej kontrowersyjnym filmem ostatnich lat. Niezdrową atmosferę nakręcają sami twórcy i aktorzy. Najpierw pojawiła się informacja, że część aktorów w ogóle nie chce być kojarzonych ze swoimi rolami.
Później reżyser Antoni Krauze rozpoczął medialną kłótnię atakując w wywiadzie Katarzynę Kolendę-Zaleską i zarzucając jej "szczyt podłości". Powiedział, że jej wypowiedź "Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią" zainspirowała go do stworzenia postaci "dziennikarki-leminga".
Kolenda-Zaleska odpowiedziała reżyserowi, zarzucając mu, że wyciągnął cytowane zdanie z dłuższej wypowiedzi. Uważa, że to cyniczna i celowa manipulacja.
Za dawną koleżanką z Faktów TVN wstawił się teraz sympatyczny Kamil Durczok, który uważa, że "szczytem podłości" jest nakręcenie filmu, który ma przekonać ludzi do teorii spiskowej o wybuchu na pokładzie Tupolewa.
Krauze o słowach Katarzyny Kolendy-Zalewskiej: szczyt podłości - napisał Durczok. Szczytem podłości, Szanowny Panie, jest sugestia że w Smoleńsku był zamach.
Myślicie, że potrzebny jest jej taki obrońca?