Na początku stycznia po długiej walce z rakiem zmarł 69-letni David Bowie. Gwiazdor zostawił wart 100 milionów dolarów majątek, który podzielił między swoją żonę Iman, dwoje dzieci, długoletniego osobistego pomocnika i doradcę oraz nianię. Wokalista, którego prawdziwe nazwisko brzmiało David Robert Jones, chciał aby część jego prochów rozsypano na Bali zaś pozostałe podczas festiwalu Burning Man odbywającego się w Newadzie. Na tym samym, na którym lansuje się teraz Natalia Siwiec.
W trakcie festiwalu syn chrzestny Bowiego zorganizował pożegnalną ceremonię. Grupa około 70 osób z twarzami pomalowanymi w błyskawice zaniosła uroczyście prochy gwiazdora do zbudowanej na pustyni świątyni. Tam zebrani pożegnali się ze swoim idolem, a następnie spalili świątynię.
Od dawna rozmawiałem z Davidem na temat idei wolności, jaka stoi za festiwalem Burning Man. Bardzo podobało mu się to przesłanie. Graliśmy jego muzykę idąc od obozu do świątyni. Większość z nas miała błyskawicę na twarzy - powiedział mediom jeden z uczestników ceremonii.