Kinga Rusin promuje się dziś na jedną z największych gwiazd TVN-u, w którym pracuje już od dziewiętnaście lat. Samo Dzień Dobry TVN prowadzi od jedenastu, nic więc dziwnego, że chce być traktowana wyjątkowo. Edward Miszczak pozwolił niedawno Kindze na zabłyśnięcie na balu TVN-u kosztem innej "gwiazdy", obecnej żony byłego męża Kingi, Hani Lis. Przypomnijmy: "Kinga poszła na rozmowę do Miszczaka. Zagroziła, że jeśli Hanna przyjdzie na bal TVN-u, ona się tam nie pojawi"
Chyba nieprzypadkowo Kinga postanowiła udzielić dziś wywiadu Super Expressowi, w którym opisuje swoje nieudane małżeństwo z Tomkiem. Chodzi o wyjazd do Stanów Zjednoczonych, na który zdecydowali się w 1994 roku, tuż po ślubie. Kinga zapewnia, że nie mieli wtedy pieniędzy. Jej marzeniem była wówczas kawa ze Starbucksa:
Pójście choć raz w miesiącu do restauracji pozostawało w sferze marzeń. Marzeniem też była kawa ze Starbucksa, dla mnie synonim amerykańskiego szczęścia. Patrzyłam przez okno na mieszkańców Waszyngtonu, którzy dzień pracy zaczynali właśnie od kubka tej kawy, i zastawiałam się, czy kiedykolwiek będzie nas na to stać... - zwierza się Kinga.
_Jedzenie robiło się w domu, produkty kupowało w okolicznych sklepikach**. Nie stać nas było na restauracje, nawet te tanie. Nie starczało też na gotowe dania, które wtedy zalewały supermarkety**_ - dodaje.
Na szczęście budżet domowy świeżo upieczonych małżonków ratowały kupony promocyjne, które znajdowali w gazetach:
Z gospodarstwem domowym musiałam radzić sobie sama, zarobki korespondentów były jeszcze pozostałością po czasach komunizmu, więc kombinowało się, żeby przeżyć - wpomina Kinga. Sąsiedzi podpowiedzieli mi, jak ekonomicznie robić zakupy. Trzeba zainwestować w gazety, wycinać z nich kupony rabatowe, zrobić sobie trasę zakupową i w ten sposób oszczędzać. Nawet poważne tytuły, jak "Washington Post" czy "Washington Time" miały dodatki z kuponami promocyjnymi.
Pierwsza żona Tomka opowiada też, że to w Stanach przytyła 25 kilogramów. Zaszła tam w ciążę:
To były czasy, kiedy uważano, że kobiecie w ciąży wolno jeść wszystko, bo widocznie dziecko tego potrzebuje.
Na szczęście potem wszystko się zmieniło. Teraz Kinga chwali się "śniadaniem na Manhattanie".