Dramatyczny wpis pojawił się przed czterema godzinami na facebookowym profilu Joanny Racewicz.
Wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej oficerze Biura Ochrony Rządu, Pawle Janeczku twierdzi, że została okradziona przez dwóch mężczyzn, których wizerunki z kamer monitoringu opublikowała pod swoim wpisem.
Spojrzałam wam w oczy, dranie... I w nosie mam ochronę wizerunku oraz wszystkie te bajki o domniemaniu niewinności! - pisze rozgoryczona. Byliście u mnie! Nieproszeni. Z buciorami i lepkimi łapami!!! (…) Wilanów, środa, 14 września, ok 19.40. Jest ich dwóch. Wchodzą do budynku, jak do siebie, mają kod (od kogo?). Potem kilka kroków przez garaż, bezczelne spojrzenie w kamerę i schodami pożarowymi na dach. Łom pewnie w rękawie. Znacie ich? Widzieliście gdziekolwiek? - pyta.
Dalsza część wpisu jest jeszcze bardziej dramatyczna (pisownia oryginalna):
Byli w moim domu, zabrali biżuterię, bezcenną dla mnie obrączkę z datą ślubu, sto innych rzeczy, wartościowych, ważnych, mniejsza z tym. Najgorsze, porażające i paraliżujące do szpiku kości - widział ich mój Syn...Bo wrócił z nianią z zajęć, kilka minut wcześniej. Widział ich!!! Potem tłum ludzi, policja, odciski palców, strach, zanim Go przytuliłam. Nie, nie chcę opisywać, co teraz czuje ośmioletni chłopiec i jak bardzo jest przerażony. Chcę Mu powiedzieć: "Synku, jesteś bezpieczny, już nie wrócą". I chcę poprosić - pomóżcie, udostępniajcie. Nie mogli rozpłynąć się w powietrzu.
Niestety, publikując zdjęcia przestępców, Joanna naraziła się na dodatkowe straty. Zgodnie z art. 23 kodeksu cywilnego, wizerunek jest dobrem osobistym człowieka i nie ma przy tym znaczenia, że czy chodzi o złodzieja. Co więcej, art. 24 kodeksu cywilnego określa, że złodziej w tym wypadku może m.in. żądać zasądzenia zadośćuczynienia.
Post udostępniono już ponad tysiąc razy. Myślicie, że ich znajdą?